Tytuł - Grzechy Ojców
Oryginał - Grzechy Ojców
Seria - Dzieci Starych Bogów
Autor - Agnieszka Miela
Wydawnictwo - Zysk i S-ka
Tłumaczenie -
Gatunek - fantasy/sci-fi
Data Wydania - 12 lipiec 2022
Moja Ocena - 5/10
Gdy mrok domaga się ofiar, nie chowaj się w mroku.
Las Śpiących ponownie przemówił. Złożone w nim niegdyś przysięgi nabrały nowej mocy i raz jeszcze wprowadziły chaos w życie potomków Starych Rodów. Jaka tajemnica łączy zwaśnione tuath Wartów i Arminów z Ziarnami Relenvel? Jaki czyn splamił na zawsze duszę Balora?
Wbrew temu, co o nich mówiono, Starzy Bogowie nie opuścili Kerhalory. Echa ich głosów wciąż pobrzemawiają wśród ludzi, splatając się z szeptami demonów, i sieją zwątpienie również w szeregach Karmazynowego Bractwa. Aine, córka Lisa, musi zdecydować, komu zaufać, i ponieść konsekwencje swojego wyboru.. O ile kiedykolwiek go miała. Co jeśli od początku była jedynie marionetką stworzoną przez kapryśną "ciemność"?
To niesamowite jak można pisać książki o niczym, po niezbyt udanym pierwszym tomie trylogii "Dzieci Starych Bogów" dałem sobie chwilę odpocząć by ułożyć w głowie wydarzenia, zachowania bohaterów i z trochę świeżą głową ruszyć ku kolejnym przygodom Aine oraz Bertrama. Grzechy Ojców stały się niestety tym co się obawiałem, czyli niezrozumiałą wędrówką bez celu, a nawet jeśli chciałeś go znaleźć, to nie było Ci to dane.
Zaczynając ten tom liczyłem trochę może na inny rozwój wydarzeń, na inną dynamikę powieści. Liczyłem, że pióro autorki wyrobi się i będziemy mogli zamazać ten niezbyt udany debiut i pójść dalej w dość ciekawą mitologię słowiańską i świat naszych bohaterów. Mam wrażenie, że tutaj tajemnica była tak budowana, tak podsycana, że czytelnik nie mógł się doczekać finału, ale to niestety nie miało miejsca. nasze tuath porusza się totalnie bez celu po tej mapie, raz tu, raz tam. Nie ma logicznego wyjaśnienia czemu tak często zmieniają położenie. Jakby autorka chciała tylko przedłużyć lekturę, więc bawimy się w skakanie po świecie przedstawionym. Aine i Bertram wciąż moim zdaniem podejmą dziwne decyzje, niby chcą się dowiedzieć prawdy, albo po prostu zachowują się głupio. Rozumiem, że światem rządzą bogowie, ale oni czasami dają się robić jak dzieci. Zero instynktu czy samozachowania. Jedynie Jarly ze swoją świta, Cathbad - Syn Cienia jakoś ratują ten tom. Te ich wątki, owszem czasami przeciągane są dość przyjemne w odbiorze. I głównie po części to trzymało mnie przy lekturze, żeby nie odłożyć książki.
Wiele opinii o trylogii "Dzieci Starych Bogów" mówiło o krwistych opisach tortur, mroku powieści i ciężkich myślach bohaterów. To zdecydowanie prawda i też jeden z niewielu plusów, jakie można wystawić autorce. Wątek Boorbuk był dla mnie mistrzowski - tak właśnie powinien wyglądać cały ten tom. Miela sprawie operuje opisami, ta brutalność świata przedstawionego mimo wszystko jest "dobra" w odbiorze, ale czy to wystarcza?
Grzechy Ojców mogłoby być świetna kontynuacją niezbyt udanego debiutu. To jest całkiem przyjemne fantasy, ale mam wrażenie, że to powieść o niczym. Takie przeczekanie żeby trzecim tomem zakończyć historię. Polubiłem naszych bohaterów na swój sposób, nie wszyscy są źli, choć czasami trzeba się nieźle zastanowić co nimi kieruje. Ujęcie naszej mitologii jest dużym plusem, ale mam wrażenie, że wciąż tutaj mamy zbyt wiele minusów. Oby finał trylogii był lepszy, bo póki co jest to parabola czytelnika - od nienawiści do miłości...