niedziela, 29 czerwca 2025

[32] BOOKS: Ostatnia Wielka Księżna - Bryn Turnbull

Tytuł - Ostatnia Wielka Księżna
Oryginał - The Last Grand Duchess
Seria - 
Autor - Bryn Turnbull
Wydawnictwo - Wydawnictwo Kobiece
Tłumaczenie - Edyta Świerczyńska
Gatunek - powieść historyczna
Ilość Stron - 400
Data Wydania - 1 września 2023
Moja Ocena - 8/10






"Ostatnia Wielka Księżna" oczami Olgi Romanowej ukazuje upadek cesarstwa rosyjskiego i tragiczną historię rodziny cara Mikołaja II. 
Wielka Księżna Olga Romanowa dojrzewa w obliczu odchodzących wielkich dynastii Europy. Nawet gdy w stolicy narastają niepokoje, jest zadowolona z życia w bezpiecznym miejscu, które rodzice zbudowali dla niej, jej trzech sióstr i brata. Rodzina mieszka w ukryciu z powodu złego stanu zdrowia matki i sekretnej przypadłości brata Aleksieja. Sytuacji nie poprawiają rosnące kontrowersje wokół mnicha Grigorija Rasputina, którego caryca obdarza zaufaniem.
"Ostatnia Wielka Księżna" to prawdziwa gratka dla fanów i fanek powieści historycznych, która od środka pokazuje losy rodziny Romanowów. 

    Bryn Turnbull opowiada nam historię Olgi Romanowej, wielkiej księżnej, córki cara Mikołaja II. Jest to fikcja historyczna, o samych różnicach historycznych możemy przeczytać w posłowie na koniec lektury. Widzimy jak na naszych oczach upada jedna z największych dynastii Europy - rodzina Romanowów. I choć wszyscy znamy historię ostatniego cara Rosji, to spojrzeć na tego człowieka - oczami jego własnej córki, jest to powieść tragiczna. Myślę, że nie tylko Rasputin się przyczynił do upadku Mikołaja, ale jednocześnie cała jego rodzina. 
    Olga Romanowa moim zdaniem jest nieszczęśliwą dziedziczką rodu -  od maleńkości zamknięta w Pałacu. Nie zna Moskwy, nie zna Petersburga czy całej Rosji. Większość życia spędza w czterech ścianach, nawet udziały na wieczorkach u ciotki w Piotrogrodze obnażają jej brak obycia w towarzystwie i ogólnej ogłady. Socjeta ją zjada. Jasne, wiemy, że jej brat - przyszły car Rosji - Aleksiej jest chory, co bardzo nieskutecznie próbuje ukryć władca kraju wraz z małżonką, ale zamykanie córek niczym więźniów nie jest dla mnie "dobrą decyzją". 
" Moja kochana dziewczynko, odwaga nie oznacza braku strachu - odparła. - Tylko stawianie czoła z godnością, temu co przynosi los. "
    Wraz z najstarszą córką Romanowów przechadzamy się po rosyjskich pałacach, pracujemy w szpitalu gdy wybucha wojna, widzimy abdykację cara Mikołaja II oraz wielką legendę, a może szarlatana - Rasputina. Przeżywamy też jej pierwsze miłostki, strach o brata aż do zejścia do piwnicy w Jekaterynburgu. Jednocześnie widzimy widzimy też ignorancję rodziny cara wobec zwykłych obywateli, córki Romanowów są zaskoczone przejeżdżając autem przez miasto i widząc protesty przeciw Rasputinowi, ich matce i nieudolnym rządami Mikołaja II. Jak to ładnie w jednym rozdziale podsumowuje Olga - oni są już minionym symbolem dawnych czasów, ich mit się kończy. Może gdyby zdecydowali się na wyjazd z kraju po abdykacji, to ich historia potoczyła się zupełnie inaczej. Myślę, że cudowne działanie ojca Grigorija na syna cara przynosiło pozytywne skutki dla rodziny, ale zupełnie odwrotne dla ich sytuacji politycznej w Rosji. O pijaństwie i rozwiązłym sposobie życia mnicha wie cały kraj, i praktycznie cały tego nie toleruje. Nawet dalsze kuzynostwo rodziny interweniuje w tej sprawie, ale Mikołaj II utrzymuje go na dworze dla swojego syna, ale cena, którą zapłacą potem wszyscy jest zdecydowanie zbyt wysoka. 
    Jednocześnie widać też te monstrum - machinę prowokacji, której poddaje się rodzina cara, gdy przykładowo odwiedzając miasta w kraju - są ludzie, cieszą się na ich widok, więc mit Cara Wielkiej Wszechrusi wiecznie żywy, skoro nas witają i się cieszą to jest super, a to, że po drodze cały kraj popada w ruinę i biedę, to lekki wypadek przy pracy, który można skorygować, żywy do ostatniego wystrzału z broni w Domu Ipatiewa. 

    "Ostatnia Wielka Księżna" jest dla mnie smutną historią, o kobiecie, która mogłaby mieć wszystko, ale jednocześnie trochę jakby nie miała niczego przez to, że tą kobietą właśnie jest. Nie zostanie carem Rosji, nie wyjdzie za ukochanego, tylko decyzja o małżeństwie zostanie podjęta wobec dobrego sojuszu. Ona nawet nie zna swojego kraju, zamknięta w czterech ścianach pałacu nie wie jak wygląda prawdziwe życie. Myślę, że dla fanów rodziny carskiej jak i historii Wielkiej Rosji będzie to ciekawa pozycja na wieczór przed snem. 

niedziela, 15 czerwca 2025

[31] BOOKS: Krew Wilka - Agnieszka Miela

Tytuł - Krew Wilka
Oryginał - Krew Wilka
Seria - Dzieci Starych Bogów
Autor - Agnieszka Miela
Wydawnictwo - Zysk i S-ka
Tłumaczenie - 
Gatunek - fantasy/sci-fi
Data Wydania - 5 marca 2024
Moja ocena - 7/10







Gorszy od milczenia bogów jest czas, gdy ponownie przemówią.
Ziemie Kerhalory pogrążają się w mroku. Karmazynowe Bractwo, ślepo posłuszne woli Jarlego nieświadomie realizuje jego plan, przyśpieszając moment uwolnienia się Fernira. Wystarczy jeszcze, by Żyjący w Przejściu pokierował odpowiednio mocą Ziaren Relenvel, a świat, który wszyscy tak dobrze znali, na zawsze odmieni swoje oblicze.
Aine i Bertam zmuszeni są ostatecznie zmierzyć się z przeznaczeniem, którego nici upletli dla nich Starzy Bogowie. Tym razem nie mogą już przed tym uciec, a za każdą z podjętych przez siebie decyzji przyjdzie im zapłacić najwyższą cenę. Jak wiele będą w stanie poświęcić, by zawalczyć o to, co dla nich najważniejsze? I jaką rolę odegra w tym Cathbad?  

     Trochę się obawiałem sięgając po trzeci i finałowy tom "Dzieci Starych Bogów", bo poprzednie tomy nie zachwyciły mnie zbytnio. Ciężko się trochę patrzy na polską fantastykę - jestem tutaj niepoprawnym optymistą i uważam, że jest wielki potencjał na dobre historie. Może to nie będzie ballada jak "Gra o Tron" czy "Władca Pierścieni", no ale jednak można byłby się czymś poszczycić. 

" Wszyscy mamy swoje demony, ale nie każdemu z nas dane jest się z nimi zmierzyć...Albo lepiej je poznać. "

    Agnieszka Miela zabiera nas po raz ostatni do Kerhalory by zakończyć historię Aine i Bertama oraz rozwikłać historię Ziaren Relenvel. I kurczę mam znów mieszane uczucia - sama otoczka, okładka prezentuje się naprawdę super. Krew Wielka jak dla mnie ma najlepsze obramowanie, ale czy to wystarczy? Finał trylogii zdecydowanie podtrzymuje horror i zamordyzm poprzedniczek - krwawe opisy tortur czy brutalności świata. Ja to kupuję. Serio. Takie lektury chce się czytać, i w tym Miela radzi sobie świetnie. Chcemy poznać dogłębnie ten świat. Niestety wciąż mam problem z bohaterami - nie tylko Aine i Bertam mnie momentami irytują czy nie rozumiem ich pobudek. Tak również cała tajemniczość Cathbada w pewnym momencie zaczęła mnie nudzić. Podtrzymywanie napięcia jest ważne, ale trzeba umieć to zrobić w dobrym i ciekawym guście. Zdecydowanie w tej części świeci postać - Jarly. Od początku jest to okropny bohater i autorka w żadnym momencie nie próbuje go tłumaczyć, że jest zły bo miał trudne dzieciństwo. On jest perfidnym kłamcą i sam się tym szczyci. Mu pasuje taka passa - on chce swoje plany i założenia dowieźć do końca, i jest święcie przekonany, że mu to się uda. Rzadko kiedy dostajemy tak jasno nakreślone złe postacie - nie jest nam go szkoda, nie współczujemy mu. Ba! Powiedziałbym czasami, że nawet mu kibicujemy. 
    Jedyne czego brakowało mi trochę w tej trylogii to takiego pełnego objawienia się kluczowych "Starych Bogów" - od początku jesteśmy świadomi ich wielkich mocy oraz istnienia, ale jednocześnie mam wrażenie, że gdzieś się gubi ta ich boskość. Fernir - nowy bóg, który podporządkowuje sobie Karmazynowe Bractwo oraz Kerhalorę, a o nich tylko słyszymy, że są wielcy, ale odeszli, może powrócą. Chciałbym przeczytać jakoś konkretną wersję ich istnienia, albo po prostu zgubiłem ten wątek...
" Czasami słowa nie są w ogóle potrzebne. Milczenie potrafi być równie wymowne. Cisza potrafi napełniać serca własnym szeptem. "

    Krew Wielka jest chyba najlepszą powieścią z całej trylogii - Dzieci Starych Bogów. Uważam, że jest to dość ciekawa, często krwawa historia, warta swojego poznania. Niestety czasami będzie nas nudzić, a droga bohaterów nie zawsze będzie dla nas jasna i klarowna. Aine i Bertama oraz całą paczkę ludzi z Nomander bardzo polubiłem, choć ten koniec nie dla każdego był dobry. Cieszę się, że polscy autorzy coraz częściej sięgają po fantastykę, i myślę, że warto ich wspierać, choć czasami ten pazur w historii by się przydał...

środa, 4 czerwca 2025

[30] MUSIC: Mayhem - Lady Gaga


Wykonawca - Lady Gaga
Nazwa - Mayhem
Tracklista - 14 utworów
Data Wydania - 7 marzec 2025
Moja Ocena - 10/10

14-krotna laureatka Grammy, Lady Gaga, ogłosiła szczegóły swojego wyczekiwanego siódmego albumu studyjnego. Krążek nosi nazwę "Mayhem" - to powrót do korzeni Gagi do popowych korzeni. Połączenie eklektycznej energii z odważną, nieustraszoną wizją artystyczną, dzięki której gwiazda podbiła serca słuchaczy na całym świecie. Motyw przewodni "Mayhem" to chaos i przemiana, jak również podkreślenie siły muzyki. Muzyki, która potrafi jednoczyć, prowokować oraz uzdrowić.  

TRACKLISTA -
1. Disease 2. Abracadabra 3. Garden of Eden 4. Perfect Celebrity 5. Vanish Into You 6. Killah (ft. Gesaffelstein) 7. Zombieboy 8. LoveDrug 9. How Bad Do You Wante Me 10. Don't Call Tonight 11. Shadow Of a Man 12. The Beast 13. Blade Of Grass 14. Die With a Smile (ft. Bruno Mars)

    Lady Gaga is BACK! Na ten powrót czekali chyba wszyscy - nawet jeśli nie są fanami twórczości włoskiej ikony muzyki pop. Po dość dobrze przyjętej płycie "Chromatica" nadszedł czas na nową erę, erę "Mayhem", gdzie Gaga wraca do swoich korzeni muzycznych i po prostu serwuje nam świetny kawałek mroczniejszego popu. Jest to jednocześnie - love letter for LGBTQ community - Lady Gaga daje nam to, ze co świat ją pokochał, a szaleństwo podczas MAYHEM BALL trwa! 
    Longplay rozpoczynają znane już wszystkim single - Disease oraz Abracadabra. Pierwszy singiel początkowo nie przekonał mnie zbytnio do siebie, ale już przy "Abracadabra" wiedziałem, że moja ukochana artystka wróciła w pełni. Ten kawałek ma wszystko, to jest hit na miarę jej wcześniejszych bestsellerów jak Bad Romance, Poker Face czy Born This Way. "Garden Of Eden" jest kolejnym majstersztykiem z refrenem, który wciąga Cię całego i nie odpuszcza. Połowa mojego Instagrama to rolki z tą nutą. Bardzo przypomina mi styl albumu "The Fame". Kolejnym kawałkiem jest "Perfect Celebrity", gdzie Gaga daje upust swoim emocjom, jej karierze, sukcesach i porażkach. "Vanish Into You" to zdecydowanie mój ulubiony utwór z całej płyty, która nie ma co ukrywać zawiera hit za hitem. Widzę to puszczane na jakiś imprezach walentynkowych czy innych miłostkach. Nikt nie robi tych rzeczy jak Gaga. W połowie albumu trafiamy na "Killah", który chyba jest moim najmniej ulubionym kawałkiem za płycie - chyba dlatego, że dzieje się w nim tyle, że aż za dużo. "Zombieboy" to wielki ukłon w stronę dawnych lat, lat osiemdziesiątych dokładnie, ale również w takiej pop-disco atmosferze utrzymany jest "Lovedrug" ale to w żaden sposób nie wpływa na odbiór. Wbrew wszystkiemu, są to dość mocne kawałki. "How Bad Do You Want Me" kojarzy mi się z takim niewinnym latem jako nastolatek. Totalnie lekki, bez szaleństw, w dużej mierze na spokojnie. Końcówka albumu jest już trochę inną stroną, mniej mroczną niż początek. "Don't Call Tonight" czy "Shadow Of a Man" skupiają się poza jak zawsze nieziemskim wokalem Gagi na stronie lirycznej. Tutaj odczuwam takie nawiązanie do "Joanne" czy innych typowych radiówek od innych artystów, ale wciąż to kupuję. "The Beast" oraz "Blade Of Grass" to idealne zakończenie jego nieprzewidywalnego krążka. Kochani, tak się właśnie zajebisty pop. "Die With a Smile" jest juz takim hitem, że nie czuję potrzeby się wypowiadać - utwór broni się sam. 
    MAYHEM jest albumem, w którym myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie. To jak Gaga odkrywa się przed nami, swoim wokalem czy strefą liryczną. Zazdroszczę wszystkim, którzy będą mieli przyjemność usłyszeć to na żywo. 

    Lady Gaga po raz kolejny udowadnia czemu jest królową sceny, nikt nie robi muzyki jak ona. To widać i czuć. Dla mnie ten album jest idealny - posiada wszystko, od tanecznych bangerów po delikatniejsze ballady. Lady Gaga jest niezawodna, a wszystkim, którzy już bawią się bądź będą się bawić na MAYHEM BALL cholernie zazdroszczę! 

wtorek, 20 maja 2025

[29] BOOKS: Grzechy Ojców - Agnieszka Miela

Tytuł - Grzechy Ojców
Oryginał - Grzechy Ojców
Seria - Dzieci Starych Bogów
Autor - Agnieszka Miela
Wydawnictwo  - Zysk i S-ka
Tłumaczenie - 
Gatunek - fantasy/sci-fi
Data Wydania - 12 lipiec 2022
Moja Ocena - 5/10







Gdy mrok domaga się ofiar, nie chowaj się w mroku. 
Las Śpiących ponownie przemówił. Złożone w nim niegdyś przysięgi nabrały nowej mocy i raz jeszcze wprowadziły chaos w życie potomków Starych Rodów. Jaka tajemnica łączy zwaśnione tuath Wartów i Arminów z Ziarnami Relenvel? Jaki czyn splamił na zawsze duszę Balora?
Wbrew temu, co o nich mówiono, Starzy Bogowie nie opuścili Kerhalory. Echa ich głosów wciąż pobrzemawiają wśród ludzi, splatając się z szeptami demonów, i sieją zwątpienie również w szeregach Karmazynowego Bractwa. Aine, córka Lisa, musi zdecydować, komu zaufać, i ponieść konsekwencje swojego wyboru.. O ile kiedykolwiek go miała. Co jeśli od początku była jedynie marionetką stworzoną przez kapryśną "ciemność"?

    To niesamowite jak można pisać książki o niczym, po niezbyt udanym pierwszym tomie trylogii "Dzieci Starych Bogów" dałem sobie chwilę odpocząć by ułożyć w głowie wydarzenia, zachowania bohaterów i z  trochę świeżą głową ruszyć ku kolejnym przygodom Aine oraz Bertrama. Grzechy Ojców stały się niestety tym co się obawiałem, czyli niezrozumiałą wędrówką bez celu, a nawet jeśli chciałeś go znaleźć, to nie było Ci to dane. 
    Zaczynając ten tom liczyłem trochę może na inny rozwój wydarzeń, na inną dynamikę powieści. Liczyłem, że pióro autorki wyrobi się i będziemy mogli zamazać ten niezbyt udany debiut i pójść dalej w dość ciekawą mitologię słowiańską i świat naszych bohaterów. Mam wrażenie, że tutaj tajemnica była tak budowana, tak podsycana, że czytelnik nie mógł się doczekać finału, ale to niestety nie miało miejsca. nasze tuath porusza się totalnie bez celu po tej mapie, raz tu, raz tam. Nie ma logicznego wyjaśnienia czemu tak często zmieniają położenie. Jakby autorka chciała tylko przedłużyć lekturę, więc bawimy się w skakanie po świecie przedstawionym. Aine i Bertram wciąż moim zdaniem podejmą dziwne decyzje, niby chcą się dowiedzieć prawdy, albo po prostu zachowują się głupio. Rozumiem, że światem rządzą bogowie, ale oni czasami dają się robić jak dzieci. Zero instynktu czy samozachowania. Jedynie Jarly ze swoją świta, Cathbad - Syn Cienia jakoś ratują ten tom. Te ich wątki, owszem czasami przeciągane są dość przyjemne w odbiorze. I głównie po części to trzymało mnie przy lekturze, żeby nie odłożyć książki.
     Wiele opinii o trylogii "Dzieci Starych Bogów" mówiło o krwistych opisach tortur, mroku powieści i ciężkich myślach bohaterów. To zdecydowanie prawda i też jeden z niewielu plusów, jakie można wystawić autorce. Wątek Boorbuk był dla mnie mistrzowski - tak właśnie powinien wyglądać cały ten tom. Miela sprawie operuje opisami, ta brutalność świata przedstawionego mimo wszystko jest "dobra" w odbiorze, ale czy to wystarcza?

     Grzechy Ojców mogłoby być świetna kontynuacją niezbyt udanego debiutu. To jest całkiem przyjemne fantasy, ale mam wrażenie, że to powieść o niczym. Takie przeczekanie żeby trzecim tomem zakończyć historię. Polubiłem naszych bohaterów na swój sposób, nie wszyscy są źli, choć czasami trzeba się nieźle zastanowić co nimi kieruje. Ujęcie naszej mitologii jest dużym plusem, ale mam wrażenie, że wciąż tutaj mamy zbyt wiele minusów. Oby finał trylogii był lepszy, bo póki co jest to parabola czytelnika - od nienawiści do miłości...

czwartek, 24 kwietnia 2025

[28] BOOKS: Śmiech Diabła - Agnieszka Miela

Tytuł - Śmiech Diabła
Oryginał - Śmiech Diabła
Seria - Dzieci Starych Bogów
Autor - Agnieszka Miela
Wydawnictwo - Zysk i S-ka
Tłumaczenie - 
Gatunek - fantasy/sci-fi
Ilość Stron - 480
Data Wydania - 16 marzec 2021
Moja Ocena - 6/10






Kiedy umiera nadzieja, nastaje czas obłędu. Gdy brakuje wybawców - rodzą się szaleńcy!
Wystarczyła jedna noc, by stracili wszystko, co był im najdroższe. Pozbawieni domu i wiary w lepszą przyszłość zdecydowali się poświęcić życie w imię poprzysiężonej zemsty. Jednak ktoś miał wobec nich inne plany.
Aine i Bertam, potomkowie dwóch Starych Rodów, nie mają pojęcia, że ich losy zostały nierozerwalnie złączone z Ziarnami Relenvel - legendarnymi istotami niemal równym Bogom. Nie podejrzewają też, że wyrządzone im krzywdy sa jedynie elementem gry, której stawka jest wyższa, niż ktokolwiek mógłby sądzić. Tym razem bowiem to ludzie zadecydują o wyniku starcia między bóstwami. Czy dokonają właściwych wyborów?

    Agnieszka Miela zabiera nas w podróż do Kerhalory, gdzie stara wiara zostaje zabita w imię nowego Boga - Loriemisthusa. Motyw jest dość znany i powszechnie lubiany, ale znowu dostajemy coś w oparciu o ala naszą mitologię słowiańską i może jestem niepoprawnym optymistą, bo patriotą bym się nie nazwał, ale nasze rodzime fantasy też ma się czym pochwalić i zachwycić. Jak więc debiut Mieli wypada jako wprowadzenie do trylogii "Dzieci Starych Bogów"?
    Aine i Bertam są dziećmi, nastolatkami, o czym niestety zapomniałem w trakcie lektury. Początek książki gdy poznajemy ich jako dzieci, jest zdecydowanie najlepszy, a im dalej w las tym niestety nie idzie nam to zbyt ciekawie. Losy tej dwójki połączone są od początku do końca i tylko idiota nie zrozumie przekazu, nawet gdy jego pragnie śmierci tego drugiego, my wiemy, że ich wątki połączą się znowu, a oni będą musieli wytrzymać swoje towarzystwo. Myślę, że mylące mogło być dla mnie skakanie w czasie przez autorkę - czasami te przeskoki były trochę z dupy, nie do końca wiedziałem o co ma w nich chodzić. To jest mój jeden z największych zarzutów do Śmiechu Diabła. Bohaterowie tak często zmieniali swoje położenie, że czytelnik gubił się co i gdzie się wydarzyło, a często ich nowe miejsca nie miały totalnego sensu i związku z historią. Do powieści jest dołączona mapka, ale szczerze mówiąc dopóki nie padła konkretna nazwa wiadomości czułem się zgubiony. Wprawdzie umiem się posługiwać kierunkami jak północ czy zachód, ale czasami przeskoki w czasie plus tak nagle zmiany kierunku podróży naszych bohaterów były bardzo mylące. Mam wrażenie, że często autorce brakowało jakiegoś pomysłu co dalej w historii, więc cyk - zmiana otoczenia i kilka miesięcy do przodu. 
    Niewątpliwie dobrymi momentami książki jest jej początek, pobyt Aine w Lai Sinen oraz zakończenie pierwszego tomu trylogii. Oraz nie koloryzowanie bohaterów, jeśli to zły charakter to jest nim od początku do końca, bez owijania. Mroczność tej historii jest na swój sposób pociągająca, nie są nam szczędzone opisy tortur ani momenty śmierci. Czytelnik przeżywa je wraz z bohaterami. Postacie z jednej strony mają uszyte charaktery, a z drugiej strony to takie Mary Sue - nigdy nie wiesz co zrobią i jak zareagują bo nie jest to jasno określone. Śmieszyło mnie trochę ukazywanie Bertama, nawet dorosłego jako takiego konia na baby. I chyba na tym koniec z plusami historii, niewątpliwie czuć tutaj debiut, a autorka mam wrażenie, że czasami sama zapędzała się w kozi róg, z którego nie potrafiła jakoś sensownie wybrnąć. 

    Śmiech Diabła jest powieścią z potencjałem, ma naprawdę ciekawą, mroczną historię, nietuzinkowych bohaterów - choć niektórych charaktery należało by dopracować, bo argument nie bo nie to raczej użyje małe dziecko. Jest trochę błędów fabularnych, za duża jak dla mnie powierzchnia świata przedstawionego, przez co czytelnik nie wie gdzie jest. Debiut Mieli przyjmuję z dozą ostrożności, na pewno sięgnę po drugi tom, ale bez takiej nadziei jak zaczynałem początek trylogii. Jest dobry pomysł, trzeba go tylko dopracować i to naprawdę będzie można postawić wysoko na liście polskiego fantasy...

niedziela, 6 kwietnia 2025

[27] Serials. - Tęsknię za Tobą

Tytuł - Tęsknię za Tobą
Oryginał - Missing You
Reżyseria - Isher Sahota/Nimer Rashed
Obsada - Richard Armitage, Rosalind Eleazar, Rudi Dharmalingam, Jackie Knowles, Ashley Walters, Charlie Hamblett
Produkcja - Wielka Brytania
Premeiera:
* Polska - 1 styczeń 2025
* światowa - 1 styczeń 2025
Gatunek - thiller/kryminał
Ilość serii - 1 (5 odcinków)
Moja Ocena - 7/10




Jedenaście lat temu Josh, narzeczony i miłość życia detektyw Kat Donovan, zniknął i od tamtej pory się do niej nie odezwał. Teraz, przeglądając profile w aplikacji randkowej, Kat nagle widzi jego twarz i jej świat znowu wywraca się do góry nogami. Pojawienie się Josha zmusza ją do ponownego zagłębienia się w tajemnice związaną z morderstwem jej ojca i odkrycia dawno pogrzebanych sekretów z własnej przeszłości. 


    Czytałem w życiu tylko jedną powieść od Harlana Cobena, i pamiętam, że miałem dość dobre wrażenia z lektury, więc chciałem zobaczyć jak literatura pisarza pojawia się na dużym ekranie. Tęsknię za Tobą jest dość dobrze zrealizowanym widowiskiem, ale mam wrażenie, że nie do końca zachwyca tak jakby mogło. Netflix na fali kasacji wielu seriali, co chwila wydaje nam nowe "perełki" do zachwytu. Część tych projektów jest rzeczywiście całkiem udana, a niektórym trochę brakuje polotu.  
    Kat Donovan mimo dobrego życia, nie jest szczęśliwa. Mężczyzna, którego kochała ponad wszystko ja zostawił, a na dodatek zginął jej ojciec. Policjantka jednak nie daje za wygraną i próbuje połączyć wszystkie kropki w sprawie śmierci rodzica. Jednak, czy poznanie nawet najstraszniej prawdy jest zawsze dobrym wyborem? Czy grzebanie w przeszłości zawsze jest potrzebne? Czy słodkie kłamstewka czasami nie są lepsze? Inspektorka nie zgodzi się w tej kwestii, zrobi wszystko by odkryć prawdę, nawet jeśli to oznacza rozdrapanie starych ran na nowo. Serial Netflixa w dobrym tempie przenosi nas przez historię, która wydarzyła się ponad dekadę temu. Ciężko mi tutaj oceniać wiarygodność wątków fabularnych, trzeba byłoby przeczytać książkę. Niemniej jednak Kat jest dość irytującą bohaterką, zawsze zrobi na przekór prośbom ludzi dookoła niej. Nawet gdy jej mama prosi o zaprzestanie w grzebaniu sprawy morderstwa jej ojca, ta nadal ciągnie to wszystko. Bohaterowie są dość wiarygodni, każdy tutaj ma swój moment i jest szansa na głębsze poznanie ich historii, choć nie da się ukryć, że produkcja ma zaledwie pięć odcinków, co jednocześnie sprawia, że nie każdy wątek jest zakończony w pełni. 
    Jak zwykle angielska wieś wygląda ładnie w kadrze, fabuła można być rzecz rozwija się poprawnie, nie ma za dużych przestojów, jak również zbyt szybkiego gonienia tempem akcji. Wszystko w dużej mierze ma sens, od wypadków sprzed jedenastu lat do aktualnych wydarzeń w "Tęsknię za Tobą". Fajnie, że pojawiają się nowe twarze, mimo iż Netflix lubuje się w stałych zatrudnieniach dla pewnych aktorów. Dostajemy dość dobra pozycję, która jest po prostu dobrym kryminałem.

    Tęsknię za Tobą jest poprawnym serialem kryminalnym, może po prostu dodałbym jeszcze z jeden/dwa odcinki by zakończyć każdy watek w stu procentach. Niemniej jednak Netflix dostarcza nam ciekawą historię, która jest w stanie wciągnąć widza. Fabuła w większości ma sens, aktorzy grają wiarygodnie, jest ładny plan zdjęciowy. Nie jest to super produkcja, ale na pewno dla fanów kryminałów i sensacji w wolną niedzielę może być ciekawym kinem do kawy...

czwartek, 27 marca 2025

[26] FILM: Nosferatu - 2024

Tytuł - Nosferatu
Oryginał - Nosferatu
Reżyser - Robert Eggers
Produkcja - USA/Czechy/Wielka Brytania
Obsada - Lily-Rose Deep, Nicholas Hoult, Bill Skarsgard, Aaron Taylor-Johnson, Willem Dafoe, Emma Corrin
Premiera:
* Polska - 21 luty 2025
* światowa - 25 grudzień 2024
Gatunek - horror
Czas Trwania - 2h 12min
Moja Ocena - 8/10





XIX wiek. Ellen żyje w niewielkim niemieckim miasteczku ze swoim mężem Thomasem. Chcąc zapewnić rodzinie byt, mężczyzna przyjmuje zlecenie pracy w odległej Transylwanii. Pod jego nieobecność kobietę prześladują koszmary, w których poślubia Śmierć. Na pomoc zostaje wezwany Profesor Albin Eberhart von Franz - odrzucony przez świat nauki ekscentryk. Wierzy on, że Ellen znalazła się pod urokiem Nosferatu - wampira.


    Historie o drakuli/wampirach chyba nigdy mi się nie znudzą, wybaczcie! Produkcja Eggersa po raz kolejny odnawia historię uwielbianego bohatera literackiego - hrabii Drakula. I mam wrażenie, że po raz kolejny dostajemy świetny produkt.
    Nosferatu od momentu zapowiedzi w kinie jawił się jako film z dobrym potencjałem. I on wszystko wykorzystuje w pełni - znaną nam historię najsłynniejszego wampira, grozę i dobre widowisko kinowe. Od początku do końca film skupia uwagę widza, chłoniemy ten film, a niemalże wiktoriański styl osadzony w Niemczech jest ciekawym pomysłem. Eggers łączy wszystko i dostajemy dobrej jakości horror, co ostatnimi czasy jest rzadkością na kinowym rynku.
    Myślę, że historii Drakuli nie trzeba przedstawiać nikomu, każdy choć w niewielkim stopniu wie o co chodzi. Ellen od dzieciństwa nękały koszmary, a dopiero miłość Thomasa pomaga jej to przezwyciężyć. Gdy jej kochany wyjeżdża by ubić targu, ona popada w katakonie cierpienia i dramatu, co w dalszej drodze sprawdza na wszystkich bohaterów dookoła nieszczęście. Jednocześnie jest to trochę przykre, że widz niestety wie jakie będzie zakończenie, od momentu wyjawienia przez profesora von Franza sposobu na zabójstwo Nosferatu wiemy jaki spotka ją koniec. Deep gra świetnie swoją rolę, w zasadzie wszyscy tutaj z Dafoe (jako ekscentryczny profesor próbujący uratować świat) na czele stanęli na wysokości zadania by począć nam swoich bohaterów.  Wierzymy im, a ich naturalność podbija ogólną ocenę widowiska. Hoult również jako mężczyzna próbujący uratować ukochaną czy uciec od mocy Nosferatu daje super popis swoich umiejętności.
    Zastosowanie momentami biało-czarnych kadrów jest czymś co buduje największe uczucie widza w tym filmie. Muzyka wspomaga fabułę filmu, więc jesteśmy wciągnięci na sto procent do świata przedstawionego. Tę produkcję po prostu się dobrze ogląda i nie jesteśmy ani chwili znudzeni.

    Nosferatu podobało mi się bardzo! Mimo można by rzecz odgrzewanego kotleta o lekko zamienionej konwencji i stylu. Jedyny minus to przewidzenie fabuły, jakby finały akt dostajemy na tacy gdzieś w połowie seansu i widz wie co go czeka. Niemniej jednak sam film ogląda się dobrze, bohaterowie są wiarygodni wraz z swoimi wyborami. Świetne zdjęcie, plan zdjęciowy oraz muzyka. Nie potrzeba rozlewu krwi na pól ekranu by przestraszyć widza. Dobrze przemyślana akcja i budowanie napięcia samo w sobie zrobi robotę. Dla fanów wampirów i horrorów pozycja obowiązkowa!

niedziela, 16 marca 2025

[25] BOOKS: Dziewczyna z Neapolu - Lucinda Riley

Tytuł - Dziewczyna z Neapolu
Oryginał - The Italian Girl
Seria -
Autor - Lucinda Riley
Wydawnictwo - Albatros
Tłumaczenie - Marzenna Rączkowska
Gatunek - literatura obyczajowa/romans
Ilość Stron - 512
Data Wydania - 5 kwiecień 2025
Moja Ocena - 9/10






Rosanna Menici, piękna włoszka, która zrobiła zawrotną karierę w jednej z najsłynniejszych oper świata, spisuje dla syna pamiętnik, by wyjaśnić trudne uczucie, jakie łączyło ją z jego ojcem. Rosanna poznała Roberta w 1966 roku, kiedy śpiewała na rodzinnej uroczystości. Tego dnia znalazła miłość i drogę, jaką potem potoczyło się jej życie. Za radą dużego starszego Roberta Rosanna zaczęła się uczyć śpiewu, by po latach zostać największa solistką La Scali. Kiedy jako dorosła kobieta przekroczyła próg mediolańskiej opery, musiała się zmierzyć nie tylko z presją wywieraną na artystów, ale też z trudnym charakterem Roberta, którego mimo lat nie przestała kochać. I choć pojawiła się szansa na odwzajemnienie jej uczucia, na drodze stanęła im przeszłość... 


    O powieściach spod pióra Lucindy Riley słyszałem wiele dobrego, aż sam postanowiłem się przekonać o co tyle krzyku. Czy mogło być dla mnie coś lepszego oprócz dobrego nazwiska i historii prosto z moich ukochanych Włoch? Chyba po raz pierwszy od dawna czułem wielka ekscytację przed lekturą, ale czy było warto?
    Historia naszych bohaterów zaczyna się w Neapolu, ona skromna dziewczyna z dobrego domu, a on - wschodząca gwiazda opery. Czy tacy ludzie mają szansę na prawdziwą miłość? Wszak, uczucie nie wybiera, nieprawdaż?
" Jak najdłużej bądź dzieckiem, siostrzyczko. Dorosłość nie jest aż taka fajna, jak się wydaje. "
    Muszę przyznać, że Riley przepięknie operuje piórem, czujemy te wszystkie emocje bohaterów, podejmujemy niemalże razem z nimi decyzje. Wsiąkamy w ten operowy świat, pełen intryg czy układów, a sieci są tak mocne, że czasami ciężko się z nich wyplątać. Sami bohaterowie są tutaj stworzeni od a do z, każdy ma swój unikalny charakter, swoje wady i zalety. Mimo iż sam nie wiem dużych relacji z rodzeństwem to super czytało mi się o miłości Rosanny i Luci, ich wsparcie i wiara w siebie od samego początku. Te ich wybory, często ukryte, ze względu na to co ludzie powiedzą. Skromna rodzina można by z rzec z prowincji, z Neapolu, oboje wkraczają w wielki mediolański świat La Scali i wydarzeń im towarzyszących. Cudownie było zachowanie Luci, starszego brata, jako takiego anioła stróża dla swojej siostry. Choć nie ukrywam, że trochę był niezrozumiały dla mnie jego wątek kościelny i chęć wstąpienia do seminarium. Sama praca charytatywna jest czymś pięknem, pełnym uznania, ale miałem trochę wrażenie, że autorka celowo chciała pewnie wątki utrudnić. Abi jako koleżanka ze szkoły również święci swoje sukcesy, może trochę później, ale ona po pewnych wybojach dostaje swoje "szczęście". Roberto od początku nie wzbudził mojej sympatii, ale to też pokazuje jak super został stworzony. Jest to też po części bohater tragiczny, poprzez swoje wybory tudzież charakter nie przewidujemy nigdy happy endu dla jego osoby. Od pierwszej chwili gdy Rosanna wyraziła miłosne uczucia w jego kierunku, to czekałem aż ta piękna bańka się rozbije. 
     Jedyne czego brakowało mi w tej powieści to przywiązania do miejsc, jakiegoś takiego opisu. Zwiedzamy świat - Londyn, Nowy York, Korsyka, Neapol i Mediolan, a prawie nic nie wiemy o tych miejscach poza ważniejszymi momentami. W jednej chwili przenosimy się z miasta do miasta, czujemy się w nich obco, choć wydawać by się mogło, że nasi bohaterowie czują się tam jak w domu. 
" Doceniaj każdą sekundę swojego życia. Wykorzystaj w pełni każdy dzień, bo on już się nigdy nie powtórzy. "

     Riley w "Dziewczynie w Neapolu" serwuje nam potężną dawkę emocji, przezywamy te miłosne uniesienia jak również rozstania oraz cierpienie. Praktycznie każdy nasz bohater musi przejść pewną drogę, ale czy na jej końcu zazna szczęścia? Rosanna nie jest idealną postacią, irytuje nas jej ta niewinność jak i pewna głupota i ułuda. Roberto jest raczej od samego początku do końca złem wcielonym, ale to najmocniej pociąga nas w nim. Bardzo dobrze czytało mi się tę powieść, myślę, że chętnie coś jeszcze od tej autorki przeczytam. Operowy świat La Scali był bardzo przyjemny spotkaniem, choć na pewnymi aspektami książki można byłoby popracować..

środa, 5 marca 2025

[24] BOOKS - Niosący Słońce - Hannah Kaner

Tytuł - Niosący Słońce
Oryginał - Sunbringer
Seria - Upadli Bogowie
Autor - Hannah Kaner
Wydawnictwo - Jaguar
Tłumaczenie - Jacek Drewnowski
Gatunek - fantasy/sci-fi
Ilość Stron - 384
Data Wydania - 13 listopad 2024
Moja Ocena - 8.5/10






Z Królestwa Middren mieli zniknąć bogowie. Jego władca kazał wyplenić wszystkich. Teraz jednak okazuje się, że sam zawarł nieświęty pakt z najniebezpieczniejszym z nich.
Bogobójczyni Kissen, która pomściła śmierć rodziny zamordowanej przez boginię ognia, obawia się, że moc Hseth może się odrodzić. Z jeszcze większą siłą i pragnieniem zemsty. Tymczasem przyjaciele Kissen borykają się z własnymi problemami. Inara i jej bożek niewinnych kłamstewek, Skedi, próbują dowiedzieć się czegoś więcej o łączącej ich więzi. Zaś Elogast, do niedawna rycerz króla Arrena, otrzymał najtrudniejsze w swoim życiu zadanie - ma zabić człowieka, którego niegdyś nazywał przyjacielem.

    Niosący Słońce to drugi tom serii "Upadli Bogowie", i musze przyznać, że byłem niezmiernie ciekawy co przyniesie nam kolejna powieść Hannah Kaner. Kissen, Elo i Inara wraz z Skedim po raz kolejny będą przeżywać przygody i podejmą się próby uratowania Middrenu, każde wedle swoich przekonań. Jaki będzie tego finał?
     W pierwszej części zdecydowanie było czuć debiut, przez co nie wszystkie wątki były płynnie rozwinięte i miały sens fabularny. Teraz autorka zdecydowanie podszkoliła swój warsztat i Niosącego Słońce czyta się o wiele lepiej. Nie ma już takich przestoi, oczekiwania na szybsze akcje bo historia tak naprawdę toczy się cały czas. Czy to u Kissen, uratowanej przez boga wód, u Elo, który pragnie swojej własnej zemsty na dawnym przyjacielu, czy u samej Inary, która chce pomścić swój ród, matkę i pokazać, że Craierowie jednak żyją i mają się dobrze...
" Wiedza może przynieść cierpienie w miejsce niewiedzy, strach w miejsce nadziei. "
    Upadli Bogowie mają szansę być dobrą pozycją na rynku czytelniczym, to co Kaner zapodaje nam w drugim tomie jest już prawdziwym pełnoprawnym fantasy i dobrą akcją fabularną. Bogobójczyni - była fajna, ale brakowało tam pewnych uzupełnień wątków czy  samorozwoju bohaterów.  W "Niosącym Słońce" ponownie oglądamy świat z perspektywy naszej czwórki bohaterów, ale dochodzi również on, pan i władca, król, Niosący Słońce - pan Arren. Czytając jego historie miałem w głowie tylko jedną myśl - taki młody i taki głupi do kompletu. Jakoś nie potrafiłem mu współczuć, sam sobie zgotował ten los i prawdopodobieństwo, że jego głowa potoczy się po bruku jest dość duże. Kissen jak zwykle jest butna i wiemy, że jeszcze trochę i ona rozwali ten świat na pół swoim bryddytowym ostrzem. Inara, choć do Ciri niezwykle dużo jej brakuje - Upadli Bogowie są polecani jako seria idealna fanom Wiedźmina - w drugim tomie już z przerażonej dziewczynki, staje się pełnoprawną dziedziczką rodu. Elogast natomiast musi podjąć najważniejszą decyzję w swoim życiu i niejako na czele buntu staje przeciw dawnemu znajomemu, królowi Arrenowi. 
    Wyczuwam podobny zamysł fabularny, jak w pierwszej części, gdzie Blenraden grał głównie skrzypce, tutaj finał tomu rozgrywa się po części w Sakre jak i Lesscji. O ile na początku bogowie mogli być uznani za złe byty, w drugim tomie zdecydowanie pomagają naszym bohaterom, często przypłacając za to życiem. Niezwykle podoba mi się w tej serii rozbudowa bóstw, nie mamy dwóch bogów na krzyż, do których modlą się wierni, ale to ta cała gama, panteon bogów spraw przeróżnych. Jedni bardziej przyjaźni ludziom, inni mniej, a o niektórych w ogóle zapomniano. 
" Ludzie tacy jak ja nie zmieniają świata [...]. My tylko staramy się w nim przeżyć. "

    Niosący Słońce jest zdecydowanie lepszą pozycją od poprzedniczki, wyraźnie kształtują się tutaj charaktery naszych bohaterów oraz wybory, których dokonują. Bogowie są ciekawym dodatkiem do świata przedstawionego, a finał trylogii myślę, że może nas zaskoczyć. Ten tom czytało mi się o wiele lepiej, byłem mega ciekaw co wydarzy się dalej, mamy pewne plot twisty oraz zamieszania w fabule, ale to wszystko doprowadza nas do interesującego finału, a my juz teraz chcemy wiedzieć co przyniesie trzeci tom serii "Upadli Bogowie"...

wtorek, 25 lutego 2025

[23]Serials. - Przełom

Tytuł - Przełom
Oryginał - Genombrottet
Reżyseria - Lisa Siwe
Obsada - Peter Eggers, Mattias Nordkvist, Jessica Liedberg, Annika Hallin, Bahador Foladi, Helen Al-Janabi
Produkcja - Szwecja
Premiera:
* Polska - 7 styczeń 2025
* światowa - 7 styczeń 2025
Gatunek - dramat/kryminał
Ilość serii - 1 (4 odcinki)
Moja Ocena - 9/10





Kiedy sprawa podwójnego morderstwa w Linkoping w Szwecji w 2004 roku zostaje ostatecznie rozwiązania po 16 latach, to genealog odpowiadał za przełom. Po raz pierwszy w Europie mordercę znaleziono dzięki badaniom genealogicznym. "Przełom" to fikcyjna opowieść o nieoczekiwanym bohaterze, nieprawdopodobnej współpracy i polowaniu na zabójcę, ale to także opowieść  o tym, jak niewyjaśniona zbrodnia wpływa na społeczeństwo i co dzieje się z ludźmi pozostawionymi bez odpowiedzi na pytania "kto?" i "dlaczego?"


    Skandynawskie kino noir ma coś w sobie, od zawsze jak oglądam te produkcje to jestem pełen podziwu, że tak tak naprawdę wszystko gra. Zarówno powieści z północy, są dobrym przykładem jak powinno się pisać książki czy tworzyć filmy. Fabuła, zdjęcia jak również bohaterowie. Ichnie, w głównej mierze kryminały po prostu chce się oglądać. "Przełom" jest również tego dobrym dowodem.
    Serial opowiada o podwójnym morderstwie w szwedzkim mieście, zdawać by się mogło, że każdy każdego zna, aż tu nagle pewnego ranka brutalne zamordowano chłopca oraz kobietę. Rodzice tracący własne dziecko i mąż, żonę.  Takiej straty nie da się opisać, i nic dziwnego, że oni chcą poznać prawdę - kto i dlaczego? Jest to też historia nieustępliwej walki policjanta prowadzącego to śledztwo - ostatecznie traci on swoją rodzinę, żona po narodzinach syna go opuszcza. John traci ponad piętnaście lat, jedyna osoba, która widziała mordercę w wyniku stresu nie jest w stanie przypomnieć sobie rysów jego twarzy, co być może ułatwiło by pracę policji. Sprawdzane są różne poszlaki, robione wymazy by dopasować DNA z narzędzia zbrodni. Niestety sprawa wciąż stoi w miejscu. Po tylu latach oficyna chce zamknąć śledztwo, ale John dający słowo rodzinom ofiar, że znajdzie mordercę, zamierza go dotrzymać. Za wszelką cenę, wkońcu już i tak opuściła go żona, gdy ten zatracił się w pracy. Gdy poznaje Pera, który jest genealogiem, znów ma nadzieję, że uda mu się domknąć sprawę. Przekonuje podwładnych, że to jest to, ich brakujący element układanki i panowie z wielkim zapałem zabierają się do pracy by znaleźć człowieka, który ponad piętnaście lat temu dokonał morderstwa na środku ulicy. Jego pomysł by sprawdzić powiązania genealogiczne, szukając sprawcy, badając powiązania rodzinne. To było coś, czego się nie spodziewałem, ale zachwyciło mnie takie podejście do sprawy szukania mordercy. 
    Przełom jest fajnie zrealizowanym serialem, prócz głównego wątku morderstwa przebija się historia rodzinna Johna, odejście jego żony czy ciężkie próby zawarcia jakiegokolwiek kontaktu z synem, a historia Pera i jego rodziny również jest dość osobliwa. Dramat rodzin ofiar, które przez tyle lat czekały na znalezienie osoby, która zniszczyła ich życie w 2004 roku. Czy uda się im zaznać spokoju wiedząc, że sprawca został złapany?

    Skandynawskie kryminały zawsze się dobrze ogląda, oni po prostu wiedzą jak to robić. Nie ma co ukrywać, że w tej produkcji wszystko gra od początku do końca. Od momentu zabójstwa do zamknięcia sprawy. Małomiasteczkowość szwedzkiej prowincji, praca policji pod presją czasu, ale również osobiste dramaty ukazanych nam postaci. Przełom, choć krótki, bo ma zaledwie cztery odcinki to dostarcza nam różnych emocji co też fajnie wpływa na odbiór serialu, bo każdy znajdzie coś tam dla siebie. Dla fanów kryminałów - myślę, że fajna i ciekawa propozycja...

środa, 12 lutego 2025

[22] BOOKS: Bogobójczyni - Hannah Kaner

Tytuł - Bogobójczyni
Oryginał - Godkiller
Seria - Upadli Bogowie
Autor - Hannah Kaner
Wydawnictwo - Jaguar
Tłumaczenie - Jacek Drewnowski
Gatunek - fantasy/sci-fi
Ilość Stron - 368
Data Wydania - 10 styczeń 2024
Moja Ocena - 7/10






W krainie, w której król zabronił oddawania czci bogom i nakazał wyplenienie wszelkich bóstw, bogobójcy mają pełne ręce roboty. Nie wszystkim podoba się taki stan rzeczy. Elogast, weteran wielkiej bitwy z bogami i przyjaciel monarchy, porzucił stan rycerski, żeby wieść spokojne życie w ustronnym miejscu i zapomnieć o wojennych koszmarach. Przeznaczenie pokrzyżuje mu jednak te plany - Elogast znowu będzie musiał chwycić za miecz.
Mieczem włada także Kissen, znamienita bogobójczyni, u której profesjonalizm przeplata się z osobistymi urazami wobec bóstw i ich wyznawców. Ich losy połączą się za sprawą pewnej dziewczynki, dziedziczki wysokiego rodu, która straciła dom i bliskich. Cała trójka wyruszy na pełną niebezpieczeństw wyprawę w towarzystwie bożka o zwierzęcych kształtach...

    Bogobójczyni jak i kolejna część cyklu "Upadli Bogowie" zachwyciła mnie swoją okładką, ale po przeczytaniu opisu, wiedziałem, że chcę to przeczytać. Hannah Kaner w swoim debiucie, polecanym często fanom "Wiedźmina" zabiera w nas ciekawą podróż, pełną miłości i nienawiści do bogów jak również pełną dobrze nakreślonych i ciekawych postaci. 
     Kissen od samego początku przypadła mi do gustu, butna, szorstka i pewna siebie. Oj takie kobiece postaci w literaturze to chce się poznawać. Już od pierwszej strony wiemy, że z nią nie będziemy się nudzić - ona zapewni nam rozrywkę swoją osobą. Elogast jest niemniej interesujący, po wielkiej wojnie ku chwale swojego króla, odnajduje siebie jako piekarz i wiedzie wydawać by się mogło dość spokojne życie i chyba jest też szczęśliwy. Inara Craier wraz z swoim bożkiem - Skedim nie pomoże im w swoim "swobodnym" życiu. Ona ich połączy i sprawi, że spojrzą trochę inaczej na to wszystko, co ich otacza. O ile Kissen można rzeczywiście powiązać z Geraltem, tak młoda Craier to raczej nie Ciri, jest zbyt młoda i niedoświadczona byśmy pomyśleli, że ona tutaj nieźle zamiesza.

" Nie odbiegła daleko, zanim Skedi nie poczuł mocnego szarpnięcia za serce. Inara wydała stłumiony okrzyk i upadła, gdy niewidzialny łańcuch, który ich spajał, naprężył się. "  
    Sama historia, cele bogów i walka z nimi, stanowi świetny wstęp do całej serii i mam nadzieję, że drugi tom przeniesie nas jeszcze bardziej i mocnej do świata bogobójczyni. Świat ukazywany w powieści jest dość obficie opisany, mamy też mapkę, ale brakowało mi takiego na niej takiego lepszego oznaczenia pewnych miejsc. Początkowo trochę się gubiłem, gdzie znajdują się nasi bohaterowie i którędy podążają. Historia Króla Arrena, jego walki z bogami oraz  sama ich historia jest raczej lekkim wstępem. Czuć tutaj debiut, są pewne braki w wątkach fabularnych, a to co często jest powtarzane w opiniach, że powieść jest nudna - nie zgodzę się w stu procentach - owszem fabuła początkowo jawi się dość leniwie, powolnie podążamy z punktu a do b, mimo niekiedy dynamicznych wydarzeń, dopiero końcówka powieści gdy trójka naszych bohaterów, złączonych pielgrzymką udaje się do Blenradenu. Wtedy rzeczywiście fabuła rusz trochę z kopyta, poznajemy lepiej naszych bohaterów oraz naszego bożka niewinnych kłamstewek - Skediego. Myślę, że jego wątek połączenia z Inarą był jedną z lepszych treści podanych nam przez autorkę. Sama Kissen i Elgoast również, ona niepełnosprawna dziewczyna, veiga, która zabija bogów na zlecenie. Brak nogi jej nie przeszkadza by skopać tyłki niczym Geralt. Elo zaś z drugiej strony pragnie ciszy i spokoju, ale gdy król wyznacza mu nowe zadanie, bez zastanowienia chwyta za miecz. Oboje choć różni, to w duecie stanowią ciekawa mieszankę. Niestety trochę nie rozumiem wątku romantycznego między nimi. Może ten debiut sprawia także, że autorka nie do końca wiedziała jak złączyć dwójkę naszych bohaterów.
    Blenraden jest tak naprawdę najlepszym wątkiem w tym wszystkim, a finał i jego konsekwencje sprawiają, że chcemy dowiedzieć się co będzie dalej. Tutaj poznajemy też naturę bogów, jest to inne spojrzenie na wątki mitologiczne, gdzie głównie takie postacie są kreowane jako "rzeczy" dobre w świecie. Tutaj mamy zgoła inny przekaz, ale tym bardziej nas interesujący. 
" Mijał trzeci dzień ich wędrówki, gdy Inara zobaczyła go w oddali. Przycupnięty na nadbrzeżnych urwiskach pod górami, ponad wielką lazurową zatoką: Blenraden, miasto tysiąca świątyń. "

    Myślę, że seria Upadli Bogowie ma nas szansę zaskoczyć w kolejnych częściach, o ile autorka pociągnie dobrze już zaczęte wątki i podszkoli trochę warsztat pisarski. Bogobójczyni jest mimo wszystko dość ciekawą pozycją na rynku książek fantasy - ma dobry główny watek, nietuzinkowo napisane postacie i ciekawy świat, który trzeba trochę lepiej wykorzystać w lekturze. Podobał mi się otwarty opis innych bohaterów, że też posiadają jakieś wady, są innego koloru skóry - może teraz przy ekranizacji ludzie nie będą płakać, że wyobrażali sobie wszystkich bohaterów jako "białych ludzi". Dla Inary, Elogasta oraz Kissen i ich dalszych przygód chętnie sięgnę po kolejny tom. Wam również polecam tę lekturę, ale przygotujcie się, że początek Bogobójczyni po prostu musicie przetrwać..

poniedziałek, 3 lutego 2025

[21]BOOKS: Noc Kłamstw - Izabela Janiszewska

Tytuł - Noc Kłamstw
Oryginał -
Seria - 
Autor - Izabela Janiszewska
Wydawnictwo - Czwarta Strona
Tłumaczenie - 
Gatunek - kryminał/thiller
Ilość Stron - 382
Data Wydania - 19 czerwiec 2024
Moja Ocena - 9/10






Każda rodzina ma swoje sekrety, ale ta skrywa ich więcej niż inne.
Anna i Mikołaj wiodą cudowne życie. Ona pisze książki, on prowadzi kawiarnię. Mają piękny dom i  cudowne dzieci. Niemal każdy chciałby się z nimi zamienić. Aż do dnia, w którym stają się podejrzani o morderstwo. 
Gdy w październikową noc ginie opiekunka ich synów, na idealnej fasadzie rodziny Tochmanów pojawiają się rysy, a tajemnice skrywane przez lata zaczynają wyłaniać się z cienia. 
Chcąc odróżnić prawdę od fałszu, prowadzący sprawę komisarz Leon Mruk, musi uważnie wsłuchać się nie w to, co Tochmanowie mówią, lecz w to, co pomijają milczeniem.
Bo czasem najstraszniejsze sekrety tkwią w tym, co niewypowiedziane.
A najgłębsza prawda o ludziach kryje się w ich kłamstwach...

      Czytałem już wcześniej jakieś powieści pióra Janiszewskiej, ale muszę przyznać, że dopiero "Noc Kłamstw" przyparła mnie do muru. To jest mega brawurowa lektura, która wciąga czytelnika od pierwszej strony i nie pozwala odejść. Myślę, że przedstawiony "idealny" warszawski świat jest czymś znanym, ale i tak wciąż pociągającym.
    Początkowo przyznaję się, że mnogość wątków zaczyna mnie przerażać w sensie, że książka się skończy, a my nie dostaniemy odpowiedzi na wszystkie. I chyba trochę miałem rację, bo choć główne wątki zostały opowiedziane, tak mam wrażenie, że historia naszych dwóch policjantów prowadzących zmianę kończy się wraz z ostatnia stroną, ale nie wszystko jest dopowiedziane.
    Niemniej jednak zacznijmy od początku, Tochmanowie z boku mogą uchodzić za super rodzinę, udana kariera, piękne mieszkanie w dobrej dzielnicy Warszawy, to wszystko ma zwiastować sukces. I trochę tak jest, do momentu gdy zostaje znalezione ciało Niny Frycz, opiekunki i jednocześnie pracownicy kawiarni Mikołaja. Wtedy cała magia znika, zaczynają się kłamstwa i sekrety, a ilość problemów spotykających naszych bohaterów zaczyna się piętrzyć. Właśnie też wtedy miałem wrażenie, że autorka nie wyrobi się z ilością rozpisanych wątków. Choć samą książkę czytało mi się mega przyjemnie, aż żal było odkładać powieść na półkę wieczorem. Janiszewska bardzo zgrabnie przyciąga swoje czytelnika, czasami stosując pewnie cliffhangery, żeby przeczytać "jeszcze jeden rozdział". Cudownie też było rozwiązywać śledztwo wraz z policjantami, Mruk próbujący dopaść zabójcę, niemalże oskarżając każdego po kolei, ale głównie państwo Tochmanów. Pojawiający się również wątek z dzieciństwa Mikołaja oraz powracający po latach jego dawny kolega. To wszystko miało się złożyć na bardzo dynamiczny finał tej historii. Noc Kłamstw ciekawi nas przez swoje wszystkie strony, ale ostatnie momenty gdy poznajemy zabójcę, a Mikołaj Tochman wyjawia swoje sekrety. To efektywnie kończy naszą przygodę z idealnym życiem Anny i jej męża. Nie wiem czemu, ale w pewnym momencie lektury pojawiła się u mnie myśl, że kurczę - chciałbym to zobaczyć na ekranie jako serial, albo film. Akurat nasze produkcje kryminalno-sensacyjne nie mają się czego wstydzić, więc why not...

" Oszukiwać się jest zawsze łatwiej niż mierzyć z prawdą, pomyślał. Może właśnie dlatego ludzie osiągnęli mistrzostwo w okłamywaniu samych siebie..." 
     Noc Kłamstw to kolejna udana powieść Izabelii Janiszewskiej, już czytając "Ludzie z Mgły" czy "W Szponach" bardzo mi się spodobało jej pióro, tak jak historie tworzone przez Alicję Sinicką. Książka interesuje nas od pierwszej strony, a fabuła pisana w dobrym tempie nie pozwala nam wrócić do codziennego świata. Tylko właśnie ta mnogość wątków, które według mnie nie zostały skończone w stu procentach. Niemniej jednak uważam, że nasz polski rynek pisarzy powiększa się w szybkim tempie, ale również z ciekawymi pozycjami. A czy Wy, chcecie się dowiedzieć dlaczego zginęła Nina Frycz?

niedziela, 26 stycznia 2025

[20]FILM: Kraven. Łowca - 2024

Tytuł - Kraven. Łowca
Oryginał - Kraven The Hunter
Reżyser - J.C. Chandor
Produkcja - USA
Obsada - Aaron Taylor-Johnson, Ariana DeBose, Fred Hechinger, Alessandro Nivola, Christopher Abbott, Russel Crowe
Premiera:
* Polska - 13 grudzień 2024
* światowa - 11 grudzień 2024
Gatunek - akcja/sci-fi
Czas Trwania - 2h 7min
Moja Ocena - 8/10





"Kraven. Łowca" to pełna akcji historia o tym, jak i dlaczego powstał jeden z najbardziej kultowych złoczyńców Marvela. Aron Taylor-Johnson wciela się w Kravena, mężczyznę, którego skomplikowana relacja z bezwzględnym ojcem, Nikolaiem Kravinoffem, kieruje go na ścieżkę zemsty z brutalnymi konsekwencjami, motywując go do zostania nie tylko największym łowcą na świecie, ale także jednym z najbardziej przerażających.   

    Przyznam się szczerze, że widząc zwiastun filmu nie łączyłem Kravena z Marvelem - wszelcy fani proszę o wybaczenie. Niemniej jednak gdy tylko brat pokazał mi zwiastun tego filmu, wiedziałem, że muszę to zobaczyć. To są totalnie moje klimaty, a Kraven jest bohaterem, który interesuje nas bardzo.
    Aaron Taylor-Johnson gra w tym filmie pierwsze skrzypce i nawet takie nazwisko jak Crowe, nie jest w stanie mu w niczym zaszkodzić. To jest jego film od samego początku do końca. Podobał mi się również fakt, że mimo iż to film z serii Marvela, nie mamy tu mnogości super walk z nowym sprzętem. Łowca zaatakowany przez lwa i pewna pomoc od Calypso w ich dzieciństwie. Od samego początku wiemy, że ta dwójka jeszcze się kiedyś spotka. Sergei i Dimitri Kravinoffowie wychowują się bez matki, nie wiemy co się z nią stało, ale wiemy, że mają apodyktycznego ojca - dziedzica rodu. W pewnym momencie Sergei decyduje się odejść od rodziny i rozpocząć swoje życie jak Łowca. Piękne tereny Islandii mające przedstawiać tereny Rosji i dawnych miejsc, gdzie żyła ich matka - tam Kraven zakłada swoje gniazdo, z którego wybywa żeby polować. Mimo iż opuścił rodzinny dom, wciąż widuje się swojego brata i właśnie dlatego ta jedna wizyta na urodziny Dimitriego napędza naszą fabułę do dalszej, jakbym to określił, pracy. Wątki są otwierane powoli, tak naprawdę widzowie są w stanie je przewidzieć albo się domyślić, ale to w żadnym stopniu nie ujmuje produkcji. Ja lubię kiedy akcja toczy się cały czas, bez zbędnych przerywników, albo takich które psują cały zamysł filmu. Sergei i Calypso zaczynają współpracę by uratować młodszego Kravinoffa, co w finalne filmu zaczyna nas zastanawiać, czy to na pewno był dobry pomysł - sama końcówka jest według mnie idealną zapowiedzią drugiej części, gdy pokazany jest nam nowy bohater, choć podobno Sony na ten monet oficjalnie nie potwierdził chęci pracy, wedle zapowiedzi druga część Kravena ma powstać, a ja na pewno chętnie ją zobaczę.

    Kraven. Łowca nie jest do końca idealnym filmem, interesuje mnie bardzo postać Calypso i jej rodziny. Skąd posiadali takie "leki", które pomogły młodemu Kravinoffowi, na to odpowiedzi nie ma. Niemniej jednak mimo dwugodzinnego seansu widz się nie nudzi, przemierzamy Europę wraz z bohaterami, od wielkiego Londynu po rosyjska dzicz. Taylor-Johnson prowadzi ten film od pierwszej sekundy i bardzo dobrze mu to wychodzi. Jest to trochę inny Marvel, ale historia sama w sobie ma sens i mimo wielu negatywnych opinii nie uważam, że nie warto zobaczyć naszego Łowcy w akcji..

czwartek, 16 stycznia 2025

[19]Serials. - Diuna. Proroctwo

 Tytuł - Diuna. Proroctwo
Oryginał - Dune. Prophecy
Reżyseria - Anna Foester/John Cameron/Richard J. Lewis
Obsada - Emily Watson, Olivia Wiliams, Travis Fimmel, Jodhi May, Mark Strong, Sarah-Sofie Boussina, Josh Heuston
Produkcja - USA
Premiera:
* Polska - 18 listopad 2024
* światowa - 18 listopad 2024
Gatunek - sci-fi
Ilość serii - 1 (6 odcinków)
Moja Ocena - 7.5/10





Serial skupia się na historii sióstr Harkonnen, założycielek zakony Bene Gesserit, tajemniczej i potężnej organizacji , która odgrywa kluczową rolę w wydarzeniach na Arrakis i całym wszechświecie Diuny. Członkiniami tego ugrupowania są kobiety, które posiadają wyjątkowe zdolności  fizyczne i psychiczne, umożliwiające im manipulację, zarówno na poziomie politycznym jak i społecznym.  


    Siostry Bene Gesserit, jak ja was nienawidzę - myślę, że to będzie idealny wstęp do mojej recenzji o najnowszej produkcji platformy MAX ze świata Diuny. Mnie świat Arrakis stworzony przez Franka Herberta w cyklu powieści czy dwie adaptacje filmowe mega zachwyciły. Książki z cyklu idealnie się  prezentują na półce. Czytałem je z nabożną czcią, a filmy również przypasowały mi względem adapcyjnym jak na tak spory materiał źródłowy. O serialu, że powstaje słyszałem już wcześniej, więc byłem bardzo ciekawy cóż twórcy stworzą tym razem, i jaka to będzie opowieść.
    Zakon Bene Gesserit w powieściach budził moją niechęć od samego początku, jakoś nie mogłem się przekonać do ich metod, ani wielkiej wiary w ich plan eugeniczny i stworzenie organizmu idealnego. W filmach owszem byłem zaciekawiony, ale jednocześnie znając dalszy ciąg historii nie potrafiłem się do nich przekonać. W Diunie. Proroctwie sytuacja ma się zgoła inaczej, Valya Harkonnen czy to jako młoda akolitka, czy również Matka Wielebna jest mega interesującą postacią, jej upór i dązenie do celu po trupach idealnie wpasowuje się w dobrze znany nam schemat barona Harkonnena, jak widać geny tejże rodziny są niezmienne od lat. Nie znalazłem nigdzie pewnej informacji, że serial powstał na kanwie któreś z książek, z uniwersum, zakładam więc, że jest to luźna interpretacja dobrze znanego nam świata. Jednakże jest wiele odwołań do późniejszych wydarzeń i bohaterów. Ktoś mi kiedyś powiedział, że poniekąd sukcesem filmów, jak i serialu jest aktualny czas tworzenia - to jak produkcja wygląda, te wszystkie statki i planety czy przeróżne inne etapy nie udały by się bez zaawansowanej technologii, którą można aktualnie używać podczas produkcji. To jest po prostu piękny plan filmowy, świetne stroje i dobór aktorów do swoich ról. Emily Watson gra tutaj pierwsze skrzypce od początku do końca i chwała jej za to. Idealnie zobrazowana jako członek rodu Harkonnenów czy jako Matka Wielebna Zakonu Bene Gesserit.
    Jeśli chodzi o samą fabułę, nie jest ona wielce trudna do interpretacji, jest parę tak zwanych plot twistów, ale mimo to wszystko jest zachowane w ciągu przyczynowo skutkowym. Podążamy od punktu a do b w dość dobrym tempie, nie ma zbędnych przedłużeń. Historia tak naprawdę toczy się samoistnie ciągle do przodu, i nawet gdy wydaje się, że coś poprzestawia szyki fabularne, wiemy, że siostry Bene Gesserit są zawsze gotowe. Fajnie, że pojawiają się nam dobrze znane planety czy nazwiska rodowe. Wciąż słyszymy o Fremenach na Arrakis, oraz problemach z czerwiami - Szej-hulud. Mimo iż akcja dzieje się ponad dziesięć tysięcy lat wcześniej, to i tak czujemy się jak w domu i mamy wrażenie, że zaraz na ekranie zobaczymy Jessice oraz Paula Atrydów, co uważam na plus. Produkcja stworzona jest tak, że choć wątki są inne to nie odbiegają od tego co znamy z cyklu Diuny.

    Diuna. Proroctwo jest naprawdę świetnym serialem, który zbiera też dość dobre opinie. Jestem ciekaw kontynuacji wątków w sezonie drugim, póki co zapowiedzianym na 2026 rok. To raczej nie jest produkcja na miarę wielkiej "Gry o Tron", ale uniwersum Herberta ma tyle wątków i historii do opowiedzenia, że myślę, że ta marka już dobrze znana może się tylko piąć do góry. Myślę, że jest to ciekawe spojrzenie na świat Arrakis oraz Zakonu Bene Gesseit, dla fanów cyklu wydaje mi się pozycją obowiązkową, ale jak i również dla fanów sci-fi samego w sobie. 

poniedziałek, 6 stycznia 2025

[18] BOOKS: Rozdroże Kruków - Andrzej Sapkowski

Tytuł - Rozdroże Kruków
Oryginał - Rozdroże Kruków
Seria - Wiedźmin. Geralt z Rivii
Autor - Andrzej Sapkowski
Wydawnictwo - Supernova
Tłumaczenie - 
Gatunek - fantasy/sci-fi
Ilość Stron - 292
Data Wydania - 29 listopad 2024
Moja Ocena - 7/10










Tym razem arcymistrz polskiej fantasy cofa się do młodzieńczych lat Geralta, który stawia dopiero pierwsze kroki w wiedźmińskim fachu i musi sprostać licznym wymaganiom. Uzbrojony w dwa runiczne miecze, zwalcza potwory, ratuje niewinne dzieci i pomaga nieszczęśliwym kochankom. Zawsze i wszędzie stara się przestrzegać niepisanego kodeksu, który przejął od swoich nauczycieli i mentorów. Jak to zwykle bywa, życie nie szczędzi mu rozczarowań - młodzieńczy idealizm raz po raz zderza się z rzeczywistością.
Opowieść trwa. Historia nie kończy się nigdy...

     Panie Sapkowski, no po co to wszystko!? O ile "Szpony i Kły" czy "Sezon Burz" czytałem naprawdę z dozą ciekawości i przyjemności, nawet te fanowskie opowiadania ze świata wiedźmina, tak tutaj nie byłem się w stanie przekonać. Z jednej strony choć młody to wciąż jest to nasz wiedźmin Geralt, pojawiają się mniej znane i lubiane postaci. Jednakże nie przypadła mi do gustu ta część przygód naszego bohatera, to trochę jak z "Grą O Tron" u Martina - mamy wszystko dookoła, a nie główną sagę, a tutaj Sapkowski zamyka serię i zamiast napisać coś nowego, dostajemy opowieści ze świata przedstawionego.
    Rozdroże Kruków jest opisem początków przygód Geralta, wiedźmin dopiero wkracza na szlak, nie jest jeszcze pełen tajemniczości i wszechstronnie uzdolniony na każdym polu, ale wciąż go da się lubić i jest się ciekawym jego historii. Pierwsze co tutaj rzuca się w oczy to zupełnie inny styl pisania, to nie jest ta ciętość i cynizm języka jak w głównym cyklu, a raczej akcja dzieje się dość leniwie, a końcówka mam wrażenie, że jest dopisana mega na szybko. Geralt wciąż walczy z potworami, choć ponownie możemy wyciągnąć wnioski, że największymi demonami są ludzie. Trochę nam zajmuje dotarcie do głównego wątku, zwiedzamy dobrze znane nam krainy, znów mamy różne zagadki i tajemnice, który nasz bohater musi rozwikłać. To czyta się naprawdę przyjemnie, a wątki toczą się leniwie ku zakończeniu. Początkowo przed lekturą wydawało mi się, że Geralt na początku swojej drogi będzie taką tabulą rasą, ale mam wrażenie, że wychodząc z Kaehr Moren już ma pewna renomę i część jego przygód i decyzji tę renomę podbija i uzupełnia. Nowe postacie tutaj też są fajne, ale brakuje nam naszych ukochanych ziomków jak Jaskier czy choćby zadziorna Yennefer - tych filarów ze świata Geralta nie da się zastąpić. Sam główny wątek jest w stanie nas zaciekawić, więc lektura sama w sobie czyta się dość przyjemnie, ale może temu, że jest to początek historii, to mamy mało wiedźmina w wiedźminie. Mam zwyczajnie mieszane uczucia co do tej pozycji, niemniej jednak przeważają chyba te pozytywne. 

    Rozdroże Kruków nie jest złą powieścią, aczkolwiek nieco odstaje formą od znanego nam już pióra Sapkowskiego. Osobiście uważam, choć jestem wielkim fanem cyklu i po części serialu Netflixa, że Geralt z Rivii ma już zamkniętą historię i nie ma co dokładać kolejnych opowieści, a można stworzyć nowy świat i bohaterów. Na pewno dla fanów historii jest to wielka gratka, mi również się podobała, ale uważam, że to już czas by zakończyć "zarabianie" na wiedźminie i stworzyć coś nowego!