środa, 30 października 2024

[15] MUSIC: Radical Optimism - Dua Lipa


Wykonawca - Dua Lipa
Nazwa - Radical Optimism
Tracklista - 11 utworów
Data Wydania - 3 maj 2024
Moja Ocena - 10/10

Inspirowany własnym procesem odkrywania samej siebie, album "Radical Optimism" sięga po czystą radość i szczęście, jakie płyną z uzyskania jasności w sytuacjach, które kiedyś wydawały się nie do pokonania.
Nasączony energią rodzinnej miejscowości Duy - Londynu, album emanuje postawą surowości, szczerości, pewności siebie i wolności, charakterystycznej dla brytyjskiego popu  lat 90. Radical Optimism przenosi swojego słuchacza do wymarzonego świata popowej muzyki, bogatej w melodyjność, tekstowo niepokorną i dźwiękowo wyzwalającą.

Tracklista - 
1. End Of An Era 2. Houdini 3. Training Season 4. These Walls 5. Whatcha Doing 6. French Exit 7. Illusion 8. Falling Forever 9. Anything For Love 10. Maria 11. Happy For You

    They never gonna make me, hate you - Dua! To będzie jej flop era, Dua skończyła się na "Future Nostalgia", te single są nijakie. Ona wiecznie na wakacjach, całe życie się bawi, to się nie uda. Takie i wiele innych komentarzy krążyło po sieci od momentu zapowiedzi albumu i pierwszego singla. A tu proszę, album zdobywa dobre opinie, sprzedaje się całkiem nieźle, a bilety na trasę koncertową - Radical Optimism Tour rozchodzą się jak świeże bułeczki. Udało wam się dorwać gdzieś miejsca?
    Z albańską księżniczką popu miałem trochę love-hate relationship. Początkowo jej twórczość w ogóle do mnie nie przemawiała, a teraz nie ma dnia żeby chociaż raz dziennie na słuchawkach poleciał jakiś jej utwór. She really is THAT queen! ❤
    Jak przy poprzednim krążku nie sposób było oderwać mnie od "Physical" tak tutaj główne skrzypce grają dla mnie "Houdini" "Training Season" oraz "Illusion", czyli pierwsze główne single promujące album. Może to typowe w mojej osobie, ale zawsze te single mają specjalne miejsce w moim sercu. Jeśli miałbym jednak wybrać ulubiony, to z wielkim bólem, ale wskazałbym "Houdini" oraz Training Season - to również chyba moje ulubione video. To są zdecydowanie moje klimaty i non stop nucę sobie te dwa utwory. Mimo iż longplay nie ma typowego intra i outra, to zarówno "End Of An Era" jak "Happy For You" stoją na straży dobrego zaprezentowania co daje album jak i zwieńczenia historii. Najbardziej przypadły mi do gustu - "These Walls", czyli opowieść o upadającym związku z świetną linią melodyczną, trafia to do mnie w 100%, miałem ciary przy pierwszym odsłuchu oraz "Falling Forever" no Dua ma ten wokal i umie go używać. Aż tym bardziej bierze mnie złość, że nie udało się zdobyć biletów na trasę, a na Openera również nie zawitałem. Modlę się codziennie, że może artystka doda jeszcze koncert w Polsce. "Maria" jest dla mnie totalnym zaskoczeniem, ten bit, gitara i wokal łączą się w mega ciekawy utwór, co pokazuje, że Dua wciąż potrafi nas zaskoczyć, i choć Future Nostalgia postawiła wysoką poprzeczkę, to księżniczka popu umie do niej dosięgnąć. "Anything For Love" oraz "French Exit" trochę znikają jak dla mnie w tłumie, czegoś tam brakuje, nie są w żadnym stopniu złe, ale nie wsiąkły we mnie przy pierwszym odsłuchu jak reszta. "Whatcha Doing" rozkręca się trochę leniwie by nas porwać w refrenie, i może to będzie mało orginalne, ale tę piosenkę chętnie bym zobaczył jako kolejny singiel.

    Radical Optimism zgodnie z zapowiedziami jest inną odsłoną twórczości albańskiej piosenkarki, stawia mocniej na sferę liryczną, artyzm i powolne zakochiwanie się w krążku. Żaden utwór nie jest słaby, każdy ma coś swojego i myślę, że słuchając ich jesteśmy w stanie odnieść tekst do swojego życia. To nie jest klubowy album z bangerami pokroju wcześniej wspomnianego "Physical" czy "Levitating" czy chociaż "Break My Heart". Dua pokazuje nam swoje drugie oblicze, wciąż tak samo dobre i świetnie zgrane jak wcześniejsze płyty. Nie wiem, może po prostu jestem niepoprawnym fanem Lipy, ale kocham ją i jej twórczość. Catch me or I go houdini...
    

niedziela, 20 października 2024

[11] Serials. - Zagłada Domu Usherów

Tytuł - Zagłada Domu Usherów                                           Oryginał - The Fall Of The House Of  Usher                   Reżyseria - Mike Flanagan                                                Obsada - Bruce Greenwood, Carla Guingo, Mary McDonnell, Mark Hamil, Carl Lumbly, Henry Thomas, Kate Siegel, Rahul Kohli, Samatha Sloyan
Produkcja - USA
Premiera - 
* Polska - 12 październik 2023
* świat - 12 październik 2023
Gatunek - horror/thiller
Ilość Serii - 1 (8 odcinków)
Moja Ocena - 8.5/10








Mroczny serial oparty na twórczości Edgara Allana Poeego, opowiadający historię bezwzględnego rodzeństwa - Rodericka i Madeline Usherów, którzy przekształcili firmę Fortunato Pharmaceuticals w prawdziwe imperium bogactwa i władzy. Z czasem wychodzą na jaw dawne sekrety, gdy kolejni dziedzice dynastii Usherów zaczynają ginąć z rąk tajemniczej kobiety z ich przeszłości...

    W ostatniej recenzji serialu "Nawiedzony Dom Na Wzgórzu" byłem pod wrażeniem pracy Mike Flanagana, nie wiedziałem jednak, że lepsze bądź najlepsze jeszcze przede mną. Nie ukrywam, że jestem fanem horrorów oraz mocnych thillerów, także gdy tylko ta produkcja pojawiła pojawiła się w moich proponowanych na platformie Netlifix to od razu wziąłem się za oglądanie. 

    Niestety na początku muszę zwrócić uwagę, że o ile lubię produkcje Flanagana, tak trochę robi się mało różnorodnie względem aktorów. Mogę się domyśleć, że fajnie się pracuje z zgraną ekipą, ale jednocześnie myślę, że nowe twarze mogą wnieść sporo świeżości do filmów czy seriali. Niemniej jednak rodzina Usherów jest na tyle interesująca, że jestem w stanie wybaczyć to producentom. 
    Dynastia Usherów ma wszystko, firmę, pieniądze, kontakty, kariery, mniej bądź bardziej udane związki, momentami sadystyczne podejście do siebie nawzajem, a przede wszystkim cudownych protoplastów - Rodericka i Madeline, niemalże bogów w swoim własnym mniemaniu. Szczególnie Madeline czy to jako młodsza wersja w retrospekcjach czy już dorosła kobieta daje się poznać jako ta, która trzyma wszystkich krótko i chce rządzić rodzinnym imperium. Rzadko zdarza mi się tak pokochać kogoś jak tę dwójkę rodzeństwa, z ciekawością chciałem się dowiedzieć cóż zrobili takiego w przeszłości, że ona teraz czeka na spłatę długu i jak wszelkimi dostępnymi sposobami się o niego upomni. Na początku trochę narzekałem na pojawianie się tych samych twarzy, ale jednocześnie to jak oni tworzą swoje postacie, jak je kreują, że im współczujemy albo cieszymy się w momentach ich śmierci, myśląc sobie - należało ci się. Greenwood, Guingo oraz McDonnell dowożą wszystko od a do z, na nich się ta opowieść zaczyna i kończy - postać Verny jest interesująca od samego początku, wraz z rodzeństwem są filarem historii rodziny Usherów. Ciekawym zabiegiem producenckim jest fakt, że gdy poznajemy całą familie, raczej nie będziemy pałać do nich sympatią, jednocześnie spodziewając się dość otwarcie, że niedługo cmentarz wypełnią ich groby. 
    Osiem odcinków to spokojny czas na pokazanie wspólnych zależności w tej rodzinie, ich nienawiści i krwawej drogi by dostać swoje. Mniej więcej na jeden epizod przypada jedna historia członka rodziny Usherów, kamera nie boi się pokazać brutalności, a widz szybko zostaje wciągnięty w sytuację. Ponieważ już wiemy jak zakończy się przygoda z tymi postaciami, niekiedy odcinki mogą się trochę dłużyć, wiemy na co oczekujemy, na śmierć. Ja jednak czułem się wciągnięty od samego początku. Plan zdjęciowy doświadcza nam ciekawych ujęć, bywamy z Usherami w różnych miejscach, a i muzyka również buduje stosowny klimat. Taki serial chce się po prostu oglądać. 

    Nie znam niestety pióra Poego, ale fajnie, że twórcy uszczypnęli coś z niego i dodali swoje własne, co dało nam ponad osiem godzin klimatycznej produkcji. Może zwyczajnie mam słabość do horrorów i jestem w stanie przymknąć niekiedy oko na "leniwe" wątki fabularne, ale mnie Flanagan tą pracą kupił po raz kolejny. Wielki plus również za nową wersję Wicked Games od the Newton Brothers, ta piosenka również dowiozła nam swego typu klimat i historię. Czy jest to produkcja, która zachwyci każdego? Nie powiedziałbym, opinii o pracach Netflixa raczej nie trzeba przytaczać nikomu, ale uważam, że da się znaleźć ciekawe perełki i dla mnie "Zagłada Domu Usherów" jest właśnie taka perełką wśród nieoszlifowanych niekiedy produkcji...

wtorek, 15 października 2024

[10] Serials - Curon

Tytuł - Curon
Oryginał - Curon
Reżyseria - Fabio Mollo
Produkcja - Włochy
Obsada - Valeria Bilello, Luca Lionello, Federico Russo, Margherita Morchio, Anna Ferzetii, Alessandro Tedeschi
Premiera - 
* Polska - 10 czerwiec 2020
* światowa - 10 czerwiec 2020
Gatunek - fantasy/thiller/dreszczowiec
Ilość serii - 1 (7 odcinków)
Moja Ocena - 8.5/10







Gdy ich matka w tajemniczy sposób znika zaraz po przyjeździe do rodzinnego miasteczka, nastoletnie bliźnięta odkrywają sekrety pozornie spokojnej miejscowości. 


    Poza dziwną manią horrorów i thillerów, wszystko co włoskie ma specjalne miejsce w moim sercu. Do obejrzenia tego serialu zbierałem się trochę czasu, długo wisiał w proponowanych na platformie streamingowej. Klimat górskiego miasteczka przypadł mi do gustu, poniekąd przypominało mi się "Ragnarok", ale w zupełnie innej wersji. Zalana wieś, dzwonnica bez dzwonów wystająca z jeziora i fakt, że jeśli usłyszysz ich dźwięk to oznacza dla ciebie bardzo niedobre rzeczy. W każdym z nas żyją dwa wilki, tylko ty zdecydujesz, który zwycięży.
     Anna wraz z dziećmi wraca do rodzinnych okolic, choć bliźnięta nie wydają się szczególnie zadowolone tym pomysłem. Zaczynają nową szkołę, i zgodnie z przewidywaniami są powiewem świeżości z małomiasteczkowym społeczeństwie. Pomysł znany wszystkim dookoła, ale mam wrażenie, że producenci wiedzieli co robią. Tutaj wszystko gra, muzyka, zdjęcia, bohaterowie, którzy odkrywają siebie i dawne historie. No i język włoski - zdecydowanie uwielbiam gdy twórcy nie boją się tworzenia w oryginalnym języku, nie zawsze angielski to dobry wybór. Fajnie mimo wielkiego bumu tworzenia żeby było coś dostępne i zrozumiałe każdemu, tworzy się produkcje w swoim własnym języku. Pozostawanie w klimacie historii dodaje autentyczności i świadomości, że to coś "rzeczywiście" mogło się wydarzyć. Każdy bohater ma swój własny styl, jest obecność jest wskazana w całej tej fabule, a Mauro i Daria tworzą super duet - jednocześnie różni, ale wciąż wierni sobie jako rodzinie. Bohaterowie są wykreowani bardzo wiarygodnie, da się ich lubić, bądź nienawidzić. Nastolatkowie żyją własnym życiem, zachowują się dokładnie jak nastolatkowie - bez udawania dojrzałych w młodym ciele, popełniają błędy bo jeszcze niewiele wiedzą o życiu, a jednocześnie są zdeterminowani by odkryć męczące ich sekrety, a dorośli na swój sposób próbują ukryć to co wydarzyło się kilkanaście lat temu. Również Lucas jest zagrany cudownie, od samego początku nas nęci, i domyślamy się, że ten przystojny chłopak z słodkimi oczami trochę zamiesza w tej historii. Wraz z biegiem historii każdy bohater musi stawić czoła sobie samemu, to też było ciekawym zabiegiem pokazaniem jak ludzkie alter ego w tej gorszej wersji może wyglądać i jak skrywane  emocje mogą na nas wpłynąć.
    Napięcie jest budowane dość swobodnie, ale nie wpływa to na odbiór historii. Widz nie nudzi się w trakcie odcinka, fabuła brnie do przodu. Rozumiem już żale fanów Gry o Tron, gdy narzekali na najnowszy sezon, że jest strasznie ciemno. Tutaj jawi się dość podobny problem, domyślam się, że ciężko jest doświetlić nocne sceny, ale myślę, że w obecnych czasach nie powinno być to trudne, ale przyznaje się, że nie znam się na tym kompletnie. Na plus również fajnie, że użyto dość "nowoczesnej" muzyki, ale w końcu to serial dla nastolatków. Cudowna wręcz trochę psychodeliczna jest ta małomiasteczkowość, religijność i niemalże stwierdzenie - my tu obcych nie lubimy. Ale to ma swój klimat, to ciekawi widza, który pragnie odkryć tajemnice tej "curońskiej sekty". Finał był dla mnie totalnym zaskoczeniem, zostawia dość szeroko otwartą furtkę by pociągnąć wątki w kolejnym, a może nawet paru sezonach.

    Curon jawi się jako dobry serial, może nie zawsze logicznie dograny wydarzeniami, ale da się to przeżyć. Wobec ilości produkcji pojawiających się na różnych platformach streamingowych to powiew świeżego powietrza i oddechu. Dobra historia, mega ciekawi bohaterowie, kadry oddające małomiasteczkowy styl i extra muzyka. Chętnie obejrzałbym kontynuację historii naszych młodych bohaterów, nie doczytałem się nigdzie o anulacji serialu, a wizja drugiego sezonu niby potwierdzona, choć minęły już cztery lata gdy była jego premiera. Dla fanów fantastyki i cięższych, mrocznych klimatów myślę, że będzie to super opcja. Jeśli kochacie język włoski to już absolutnie must see. Trzymajcie się ciepło, oby nikt z was nie usłyszał dzwonów z dzwonnicy na jeziorze...

Curon - Official Trailer - Netflix


czwartek, 10 października 2024

[9] BOOKS: Dom Świateł - Donato Carrisi

Tytuł - Dom Świateł
Oryginał - La Casa Delle Luci
Seria - Pietro Gerber
Autor - Donato Carrisi
Wydawnictwo - Albatros
Tłumaczenie - Anna Osmólska-Mętrak
Gatunek - kryminał/thiller
Ilość Stron - 384
Data Wydania - 5 czerwiec 2024
Moja Ocena- 8/10






Nic dziwnego, że w gabinecie usypiacza dzieci, Pietra Gerbera, nie pojawiają się nowi pacjenci. Po głośnym skandalu psycholog tkwi w głębokiej depresji i nic nie wskazuje na to, by cokolwiek mogło go z niej wydobyć. Dopóki w jego gabinecie nie pojawia się Maja Salo, młoda opiekunka dziesięcioletniej Evy, mieszkającej tylko z nią i służącą w odosobnionej wilii na wzgórzu. Eva cierpi na agorafobię: nikt i nie nie jest w stanie nakłonić jej do puszczenia domu, w którym się urodziła. A ostatnio w życiu dziewczynki pojawił się ktoś, kto stanowi dla niej poważne źródło zagrożenia. Pietro niechętnie zgadza się nią zająć i już przy pierwszej sesji hipnozy wie, że może tego żałować. przez jego pacjentkę, gdy jest w stanie uśpienia, przemawia wyimaginowany przyjaciel. Tylko, że Pietro Gerber zna jego głos, a ten ktoś zna przeszłość psychoterapeuty i dawno pogrzebaną prawdę o tym, co wydarzyło się pewnego gorącego lata, kiedy ten miał jedenaście lat.


    Carrisi niczym jak wino, im starszy tym lepszy, choć osobiście uważam, że każda jego powieść to bestseller. Już od pierwszej przygody z jego twórczością, cyklem "Paenitentiaria Apostolica" wiedziałem, że się polubimy, a autor trafi na moje półeczki, gdzie chętnie dostawię kolejne tomy. Marcusa z Trybunału Dusz pokochałem od samego początku, a Pietro Gerber również mnie zaskoczył. Cała ta otoczka hipnozy, psychologii, usypiania dzieci i walki z przeszłością zdecydowanie przypadła mi do gustu, chciałem wiedzieć więcej, choć sam raczej nie wierzę w tego typu przedsięwzięcia.
    Pietro Gerber jest bohaterem, którego zwyczajnie da się lubić. Już od pierwszego spotkania byłem urzeczony jego osoba, metodami pracy i historia rodzinną. Niekiedy ciężki włoski klimat deszczowej Florencji urzekł mnie od początku. Hipnotyzer po ostatnim skandalu, z udziałem pacjentki, która po raz pierwszy nie była dzieckiem raczej nie ma dobrej passy. Dlatego tez początkowo niechętnie podejmuje się nowego zadania. To niesamowite jak autor zręcznie wplata historię z lat dzieciństwa naszego bohatera do głównego wątku. Carrisi niezmiernie cudownie operuje piórem, ciekawi nas coraz bardziej co wydarzy się dalej. Jakie tajemnice kryje w sobie nastoletnia Eva oraz jest opiekunka Maja, która początkowo szczerze wydaje się zaniepokojona stanem podopiecznej. Jego styl jest tak chłonny, że ja te książki wręcz "połykam", a fabuła jest zawsze skonstruowana tak, że czasami ciężko rozstać się z lekturą. 
    Im dalej w las, tym więcej drzew, jak to mówią, i tak jest tym razem. Pojawia się coraz więcej niewiadomych, różnych zagadek. Nasza pacjentka mówiąca głosem przyjaciela przeraża momentami nie tylko głównego bohatera, ale również czytelnika. Czy wypadek sprzed kilkunastu laty może być powiązany z "problemami" małego dziecka? Jakie tajemnice zostaną odkryte? Co tak naprawdę wydarzyło się owego lata? Co dalej będzie z naszym psychoterapeutą?
    Włoski pisarz sprawnie stawia pytania, ale w jeszcze lepszym stylu podaje nam odpowiedzi, czytelnik nie czuje się zagubiony. Uwielbiam też w jego powieściach tej powiew włoskości, czasami rzeczywiście mamy wrażenie, że i nas pali te słońce albo zalewa deszcz. W stu procentach jesteśmy z bohaterami, w tych miejscach. Opisy są dokładne, ale nie nużące. Fabuła klarownie brnie do przodu, mamy wrażenie, że rozwiązanie jest na wyciagnięcie ręki, ale w między czasie autor nas zaskakuje. Ten dreszczyk emocji u Carrisiego, kiedy wydaje nam się, że już mamy wyjaśnienie, a nagle pojawia się coś co zmienia nasze postrzeganie o sto osiemdziesiąt stopni. Tak właśnie się tworzy dobre książki, które poniekąd same się czytają i chce się poznać zakończenie. Przyznaje się, że chyba po raz pierwszy trafiłem z zakończeniem historii, ale pewne wątki ostatnich stron dają nadzieję na kolejne spotkanie z Pietrem Gerberem.

    Carrisi zdecydowanie wie co robi, cudownie opowiada historie, buduje atmosferę oraz rozwija wątki. Tutaj wszystko gra, droga od punktu a do b, choć często kręta i niebezpieczna ma sens i rozpala czytelnika. Uwielbiam kryminały, uwielbiam thrillery, uwielbiam też Włochy i dosłownie to wszystko dostaje w powieściach tego autora. Bardzo szybko stał się jednym z moich ulubionych pisarzy i zawsze niecierpliwie oczekuję na jego kolejne nowości. Carrisi jest świetnym autorem, bardzo poczytnym o czym świadczy mnóstwo przekładów jego powieści, sama ich sprzedaż oraz nagrody, które Donato zdobywa. Jeśli pokochaliście Mile Vasquez, czy Marcusa z "Łowcy Cieni' to myślę, że tak samo uwielbiacie naszego psychologa Gerbera, a jeśli nie czytaliście jeszcze nic od tego włoskiego pisarza to czas najwyższy nadrobić zaległości...

sobota, 5 października 2024

[8] FILM: Nie Mów Zła - 2024

Tytuł - Nie Mów Zła
Oryginał - Speak No Evil
Reżyser - James Watkins
Produkcja - Wielka Brytania/USA
Obsada - James McAvoy, Mackenzie Davis, Scoot McNairy, Aisling Franciosi, Alix West Lefler, Dan Hough
Premiera -
* Polska - 13 wrzesień 2024
* światowa - 11 wrzesień 2024
Gatunek - thiller
Czas Trwania - 1h 50min
Moja Ocena - 5/10








Amerykańska rodzina zostaje zaproszona na weekend do idyllicznej wiejskiej posiadłości przez uroczą brytyjską rodzinę, którą wcześniej poznali na wakacjach. To, co zaczyna się jako wymarzony odpoczynek, powoli zmienia się w koszmar. 

    Tutaj generalnie mógłbym wstawić popularnego mema - I watching somethig for the plot. The plot... Przyznam się szczerze, że najbardziej zachęcił mnie zwiastun tego filmu, no i fakt, że jestem posiadaczem CCUnmilited, więc mogę oglądać seanse filmowe praktycznie non stop. Również jako wielki  fan wszelkiej maści horrorów, thillerów, pomyślałem, że why not, chętnie zobaczę ten film. Niestety mimo niezbyt wygórowanych oczekiwań zawiodłem się...
    Lousie i Bena poznajemy na wakacjach we Włoszech, odpoczywają, wydawać by się mogło, że świetnie się bawią. W międzyczasie wśród innych rodzin zapoznają się z Paddym, Ciarą i ich synkiem Antem. Zaczynają spędzać czas w swoim towarzystwie, dzieci się dogadują, sielanka trwa. Pada propozycja odwiedzenia nowych znajomych w ich wiejskiej brytyjskiej posiadłości. Początkowo wydawać by się mogło, że nie dojdzie do spotkania, ale Ben zauroczony nowymi znajomi chce ich bardziej poznać. Szybko przenosimy się na angielską ziemię, a weekend zamienia się w koszmar. Jest to chyba prosta fabuła na film, ale mądry reżyser pociągnie temat w kreatywny sposób. Tutaj mi tego zabrakło, w pewnym momencie widz już wie jak to się skończy i jak w moim przypadku będzie odliczał minuty do końca seansu. 
    Jak się dowiedziałem, jest to remake duńskiego horroru, znanego w Polsce pt. "Goście" i wydaje mi się, że go również oglądałem. Niestety Watkins mam wrażenie, że gdzieś zgubił pomysł na film. Fabularnie bohaterowie są czasem jak dzieci, podejmują tak głupie decyzje, że aż sami mami ochotę ich trzepnąć żeby się ogarnęli. Nie wiem, może produkcja miała być typowo na rynek amerykański, gdzie przeciętny widz nie będzie się doszukiwał sensu fabuły. Ogólnie wiadomo, że włoskie widoczki zawsze się sprzedadzą i obronią, angielska wieś również przepięknie wygląda w kadrze, ale co więcej? Nie samym planem filmowym żyje widz, choć super kadry często są w stanie sprzedać produkcję i trochę załatać niedociągnięcia. A co z bohaterami? Jak radzą sobie aktorzy? Jedna odpowiedz - James McAvoy! Chyba tylko i wyłącznie on ciągnie ten film, nie odbierając pracy innych aktorów, ale zachowanie Paddy'ego, jego uśmieszki, przesadzone emocje i wygląd bardziej strongmena niż miłego lekarza z gabinetu, to nęci i kusi widza. Zachowania na granicy dobrego męża z jednoczesnym psychodelicznym wrażeniem mordercy. On kreuje całe zdarzenia, wyciąga fabułę i pnie ją do przodu. Oj tak, Paddy jest bohaterem, który budzi respekt. I na tym chyba koniec plusów, generalnie clou filmu jest uciec i nie dać się zabić temu miłemu facetowi z prowincji. 

    Uważam, że ciekawy pomysł nie poszedł w parze z wykonaniem. Pomysłowo trochę zlatuje mi tu Amytiville, które uważam, że robi wrażenie. Nie Mów Zła ma dobre momenty, ciekawe kadry, ale fabularnie niestety nie dociąga jak mógłby. Miało się czasem ochotę krzyknąć - no wiejcie już stąd! Nawet jeśli wiemy, że postacie na ekranie kina nas nie usłyszą. McAvoy zrobił swoją robotę, wykreował cudownego bohatera, który choć zły jest w stanie nas zainteresować, niestety nic poza tym, a szkoda bo można byłby zrobić fajny film....