Tytuł - Bursztynowy Miecz
Oryginał - Bursztynowy Miecz
Seria - Jeleni Sztylet
Autor - Marta Mrozińska
Wydawnictwo - Zysk i S-ka
Tłumaczenie -
Gatunek - fantasy/sci-fi
Ilość Stron - 448
Data Wydania - 24 wrzesień 2024
Moja Ocena - 8.5/10
Kontynuacja bestselerowej powieści fantasy Jeleni Sztylet, główna bohaterka - Bora, oskarżona o zdradę i skazana na śmierć, zostaje odratowana. Miasto nad Morzem staje się dla niej ratunkiem i więzieniem. Większość ziem Awandii pozostaje pod okupacją, a wrogie wojska stają na granicy puszczy. Stary Lud nie złożył broni. Pozbawiona przyjaciół, zdradzona i poraniona Bora, jednocześnie musi się zmierzyć z zupełnie innymi wyzwaniami. Plany wobec niej ma młody król, ma tez jej babka pragnąca za wszelką cenę władzy i wpływów, która nieoczekiwanie wkracza do jej życia. Gdzie szukać sojuszników i jak wyrwać się na wolność, by wypełnić misję, którą otrzymała od Starego Ludu? W pradawnym obrzędzie przywołania deszcze Bora udowadnia swoje dziedzictwo i ratuje Awandię od suszy. Wszyscy chcą użyć mocy Bory. Dostaje misję dotarcia do kopalń na północy, która ma przynieść ratunek okupowanemu przez Waregów królestwu...
Muszę przyznać, że byłem zaskoczony tak szybkim rozwojem wydarzeń, że niedawno premierę miał "Jeleni Sztylet", a już w dłoniach trzymam kontynuację. Mróz w płci pięknej się skrywa? Jednakże z dużą dozą ulgi i radości powróciłem do świata Wszebory Lapis, nawet jeśli położenie bohaterki "Bursztynowego Miecza" nie do końca jest dobre. Jej kraj, ogarnięty wojną, ona w sidłach szalonej ciotki oraz nowe zadania od Starego Ludu. Czy Borze uda się wyjść z tej historii bez uszczerbku na zdrowiu, gdyż zdawać by się mogło, że wszystko i wszyscy chcą jej krwi i czegoś niemożliwego od niej... Byłem bardzo ciekaw samego warsztatu Mrozińskiej w kolejnym tomie, zwłaszcza, że ukazał się tak szybko po pisarskim debiucie. Jeleni Sztylet sam w sobie był dość ciekawą pozycją, mitologia słowiańska ujęta w ciekawej formie oraz nietuzinkowi bohaterowie. Czy tym razem autorka nas zaskoczyła i zaciekawiła?
Pierwszy tom przygód Bory nie był moim ulubionym, trochę to było takie love-hate relationship. Miała ciekawe momenty, dobrze rozgrywała wydarzeniami i potrafiła o siebie zawalczyć, ale jednocześnie była dla mnie zbyt pyskata i butna. Takie dziecko, co dostało cukierka, ale wciąż płacze, bo nie ten smak. Bursztynowy Miecz od samego początki wrzuca nas w wir wydarzeń. Po lekkich turbulencjach trafiamy do Radogi, Miasta Nad Morzem, skąd pochodzą nasi główni bohaterowie, gdzie również zginęła ich matka. Dopiero tutaj poznajemy historię życia Róży Lapis, oraz jej matki, a babci Wszebory - Tarniny. Seniorka rodu, jest postacią, która jeńców nie bierze. Ona rządzi, wydaje rozkazy i każdy ma się do nich dostosować, a my znając charakterek Bory wiemy, że nie będzie to takie łatwe. Dlatego Lapis kończy zamknięta na odludziu w małym domku, bez dostępu do świata zewnętrznego. Tarnina jest nieustępliwa, nawet Radek, chcący dopomóc siostrze, nie jest w stanie przebić muru pani Juszno. Całe szczęście Wszebora nie jest sama, nawet Król Awandii wydaje się być po jej stronie. Dzięki intrygom i spiskom udaje się wydostać dziewczynę z klatki i może wyruszyć na północ kraju w celu wykonania zadania od Starego Ludu. Bardzo podoba mi się ten ciąg przyczynowo skutkowy w drugim tomie. Każdy kolejny watek jest rozwinięciem i przedłużeniem poprzedniego, a sama historia ma sens i nie jest nudna.
Wszebora w pierwszej części delikatnie mnie irytowała, teraz zaszła w niej zmiana, choć wciąż jest naszą ukochaną outsiderka z Ligawki. Z perspektywy czasu cieszę się, że autorka zachowała tą taką na swój sposób "ciekawą" butność Bory Lapis. Aczkolwiek znów mam wrażenie, że pierwsza część tego tomu była taka trochę rozmemłana, przeciągnięta i czasami nuda, a w drugiej bohaterka znów w swoim żywiole przezywa przygody i wykonuje zadania od Starego Ludu. Spotyka swoich dobrych znajomych, a oni potrafią nas czytelników rozśmieszyć i choć na chwilę odegnać od patosu życia codziennego. Może nie jest to grupa ludzi na miarę "Drużyny Pierścienia", ale ich przygody są również warte uwagi.
Zakończenie było dla mnie bardzo przyjemne i ciekawe, z Borą nie można się nudzić. Mrozińska wykreowała super świat, w którym czytelnik chce przebywać. Będę się powtarzał, ale po raz kolejny słowa uznania za mitologię słowiańską. To jest tak ciekawy temat do eksploracji, a tak mało powieści z tym związanych. Polscy autorzy! śmielej sięgajcie, póki co idzie Wam to naprawdę bardzo dobrze! Nie wiem kiedy pojawi się finał trylogii, ale przyznaję, że już trochę tęsknię za Awandią i jej bohaterami. Słowa uznania dla autorki, bo poprawiła to czego brakowało mi w jej debiucie, okłada znów jej przecudowna i mega się prezentuje na półce. Jestem niezmiernie ciekaw finału tej hisotrii i jakie jeszcze przygody czekają na nas i Borę. Jeśli przebrnęliście przez "Jeleni Sztylet" to "Bursztynowy Miecz" powinien być dla Was powieścią obowiązkowa, gorąco polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz