Tytuł - Syn
Oryginał - The Son
Seria -
Autor - Philip Meyer
Wydawnictwo - Wydawnictwo Poznańskie
Tłumaczenie - Jędrzej Polak
Gatunek - literatura piękna
Ilość Stron - 608
Data Wydania - 9 luty 2022
Moja Ocena - 9/10
"Syn" Philippa Meyera to epicka, napisana z rozmachem powieść o amerykańskim Zachodzie. Wielopokoleniowa saga o losach dumnej i niezłomnej teksańskiej rodzinie McCulloughów - od czasów XIX-wiecznych najazdów Komanczów do XX-wiecznego boomu naftowego - dla której najważniejszą wartością jest ziemia i honor. To także książka niepokojąca i działająca na wyobraźnię. Bez wątpienia można powiedzieć, że jest kontynuacją najlepszej tradycji amerykańskiego kanonu - niezapomniana powieść łącząca pisarską sprawność Larry'ego McMurtry'ego z ostrością wyrazu Cormaca McCarthy'ego.
    O ile z dzikim zachodem USA mam tyle wspólnego co radośni włosi z powściągliwymi Skandynawami, to uwielbiam oglądać filmy i czytać książki z takim motywem. Taki właśnie jest również "Syn' - to wielopokoleniowa epopeja o rodzie McCulloughów. Tu każdy bohater, choć z jednej linii krwi jest zupełnie inny, ulega innym wydarzeniom, rozważa różne dylematy oraz czego innego pragnie. 
    Główna linia fabularna toczy się na poziomie paru pokoleń, bohaterów tejże rodziny. Patrzymy daleko w przeszłość, by za chwilę zobaczyć te same ziemie w współczesnej wersji. I jest to lektura na co najmniej kilkanaście wieczorów, można sobie dawkować amerykański sen na spokojnie. Przyznaję, że początkowo się trochę gubiłem w natłoku nazwisk oraz terenach ziem, ale potem generalnie wszystko nabiera sensu i czyta się "gładko". Rdzeniem historii, łącznikiem te różne pokolenia jest osoba - Pułkownika. To on, ojciec rodu, gra tutaj główne skrzypce, jednocześnie podziwiany bądź znienawidzony przez część rodziny. Mi osobiście chyba przypadła do gusty najbardziej pierwsza połowa historii, jeszcze przed boomem naftowym i wpływem współczesności. Potem już zrobiło się tak totalnie amerykańsko według mnie, a pierwsze strony gdy widzimy ten goły Dziki Zachód, prerie Komanczów i ich innych plemion, to przekonało mnie najbardziej. Boso przemierzamy połacie terenu, walczymy ze zwierzyną czy uczymy się różnych czynności - to jest świetnie opisane. To jest jednocześnie kwintesencja tej historii, ta wielowątkowość, ten zamordyzm czy chęć władzy, niektórzy bohaterowie nie cofną się przed niczym, aby tylko dostać to co sobie zaplanują. Jest to też dramat zwykłych ludzi, ich uczuć oraz emocji. Jak powszechnie wiadomo, nie możesz się bratać z wrogiem. 
    Niezwykle podobało mi się oddanie przez Meyera realiów tamtych czasów czy różnych tradycji u Indian. Operowanie piórem w taki sposób, że bardzo czujesz się przeniesiony w tamte czasy. Jak również wątki współczesne - niszczenie przyrody dla ropy, czy również zakazane w tamtych czasach wątki homoseksualne. Amerykańskie życie od a do z, na przestrzeni kilkunastu lat. 
    "Syn" Philippa Meyera to ciekawa opowieść o Ameryce swoich czasów, dla mnie to trochę kwintesencja tego kraju. Nie możesz być miękki, bo zeżrą cię inni, musisz stąpać twardo i walczyć o swoje. Musisz przetrwać, i widzimy to od wątki Eliego, poprzez Petera czy kończąc lekturę na Jeanne Anne. Każde z nich żyje w innych czasach, a łącząca ich pieśń krwi wspólnego nazwiska na swój sposób odciska piętno na ich życiu. Raczej nie jest to lektura dla wszystkich, ale i tak zdecydowanie polecam! 
 

 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz