piątek, 14 listopada 2025

[40] FILM: Tron. Ares - 2025

Tytuł - Tron. Ares
Oryginał - Tron. Ares
Reżyser - Joachim Ronning
Produkcja - USA
Obsada - Jared Leto, Greta Lee, Jeff Bridges, Evan Peters, Jodie Turner-Smith, Gillian Anderson
Premiera:
* Polska - 10 października 2025
* światowa - 8 października 2025
Gatunek - akcja/sci-fi
Czas Trwania - 1h 59m
Moja Ocena - 7/10






Ultrazaawansowany program Ares przenosi się z cyfrowego świata do naszej rzeczywistości. Czy ludzkość jest gotowa na pierwszy fizyczny kontakt ze Sztuczną Inteligencją?
Jest to trzecia część z serii Tron i sequel filmu Tron:Dziedzictwo.

    Wszystko, co ma w sobie elementy fantasy czy sci-fi, od razu zyskuje u mnie duży plus na starcie. Czy tak jest również w przypadku najnowszego dzieła Disneya? Produkcja zaprasza nas do wirtualnego świata, w którym rządzą kody i roboty. Jednak nawet one, jak się okazuje, potrafią być zawodne — zupełnie jak ludzie.
    Zacznę od największego i niewątpliwego atutu filmu: jest on po prostu wizualnie piękny. Trudno oczekiwać czegoś innego po historii osadzonej w wirtualnej rzeczywistości, będącej zapowiedzią nowej ery dla ludzkości. To prawdziwe widowisko — oglądałem je w wersji 3D i muszę przyznać, że była to świetna filmowa uczta. Te dwie godziny minęły mi zaskakująco szybko, bo akcja nie ma zbędnych przestojów. Zgrabnie przechodzimy z punktu A do punktu B, a tempo jest utrzymane na dobrym poziomie. Efekty specjalne stanowią mocny fundament i w dużej mierze „niosą” film Joachima Rønninga. Ogromnym wsparciem jest też świetna ścieżka dźwiękowa, która buduje napięcie i odpowiednio podkreśla to, co widzimy na ekranie.
    W wielu opiniach przewija się krytyka scenariusza oraz postaci Aresa, granej przez Jareda Leto. Owszem — Ares jest robotem, Sztuczną Inteligencją, więc trudno oczekiwać od niego ludzkiej charyzmy czy poczucia humoru. Jednak zgodzę się, że brakuje tej postaci wiarygodności i sensu. Nawet odkrycie „kodu trwałości” nie sprawia, że widz zaczyna widzieć w nim coś więcej niż chłodne AI. Leto gra bardzo statycznie, jakby bez prób nadania postaci głębszych odcieni. Być może jego nazwisko miało po prostu przyciągnąć widzów, ale ostatecznie show kradnie Greta Lee w roli Eve Kim. To jej emocje i zachowanie angażują widza i nadają historii życia. Trochę przypomina to sytuację z najnowszej części Fast & Furious, gdzie Jason Momoa przyćmił Vina Diesela.

    „Tron: Ares” nie jest złym filmem, ale jednocześnie trudno uznać go za kino wybitne. Piękne ujęcia, efekty i muzyka to za mało, by zbudować naprawdę mocną całość. Mimo dynamiki akcji widz nie dostaje stuprocentowego przekonania co do sensu tej historii. Zabrakło mi też mocniejszej puenty — czegoś, co zaskoczyłoby na koniec i pokazało, że twórcy mają asa w rękawie. Niestety, chyba próżno go szukać. Myślę, że fani serii Tron i tak wybiorą się do kina. Ja jednak bardziej polecam poczekać, aż film trafi na platformy streamingowe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz